1000 zł zamiast 500 zł – tyle mają wynosić alimenty. Wreszcie! Choć koszty utrzymania dziecka rosną z roku na rok, ta suma nie zmieniała się od wielu lat. Rada Ministrów we wtorek przyjęła projekt nowelizacji ustawy o pomocy osobom uprawnionym do alimentów. Świadczenia będą wypłacane z wyrównaniem od 1 października.
Większość rodziców, gdyby ich zapytać, odpowie, że kocha swoje dzieci jednakowo. Ale... jeśli przyjrzeć się temu bliżej, często okazuje się, że to nie do końca prawda. Każde dziecko jest inne, ma inny temperament, sprawia innego rodzaju problemy, to zatem naturalne, że rodzice inaczej do swoich pociech podchodzą.To, że istnieją różnice w traktowaniu poszczególnych dzieci przez rodziców, czasem wręcz rzuca się w oczy. Z pewnością wielu z nas obserwowało już takie przypadki wśród znajomych. Jedak, gdyby zwrócić na to uwagę, większość tych rodziców z pewnością się wyprze...
Sposób, w jaki Turcy wychowują swoje dzieci, doskonale przybliża ich kulturę, a zarazem pokazuje istotną różnicę pomiędzy tradycją a nowoczesnością.Turcja jest krajem, gdzie wychowanie dzieci wciąż opiera się na silnych więziach rodzinnych i społecznościowych. Każdy członek rodziny, a nawet krewni i sąsiedzi biorą czynny udział w wychowaniu najmłodszych.
Termin helikopterowe rodzicielstwo wprowadził w 1969 roku Haim Ginott, określając nim nadopiekuńczych rodziców, którzy usuwają ze świata dziecka wszelkie problemy i trudności. Dziś o helikopterowych rodzicach mówi się jeszcze dosadniej: „rodzice buldożery”, „rodzice kosiarki”.Czy nie przypomina to dzisiejszego modelu wychowania? Kiedy rodzic myśli, że zrobi coś lepiej od dziecka, oszczędzając mu niepotrzebnego stresu i wysiłku, aby nie musiało się męczyć – wychowuje młodego człowieka, który nie będzie przystosowany do prawdziwego życia.
Narodziny dziecka zmieniają w życiu matki wszystko. Pojawia się poczucie, że ona już nigdy nie będzie sama na świecie. Ona jest dziecka, a dziecko jest jej. Jednak w tej relacji przychodzi także trudny moment, gdy trzeba dziecko uwolnić. A nie jest on łatwy.Niekiedy można usłyszeć od koleżanki, czy siostry, że teściowa jest straszna, że ciągle wyzwania do synusia, choć ten ma już swoją rodzinę i oddzielne życie. A może sama doświadczasz tego, że matka pokazuje niezadowolenie z twoich decyzji, albo wręcz oczekuje, że włączysz ją w proces decyzyjny, np. w kwestii wyboru partnera, czy zmiany pracy. Zdaje się, że nie dostrzega twoich siwych włosów i zmarszczek wokół oczu. To dowód, że nigdy cię nie uwolniła.
Wszyscy rodzice bardzo chcą wychować szczęśliwe dziecko, któremu się w przyszłości powiedzie. Ciągle zamartwiają się i zastanawiają, co mogą zrobić lepiej, na co zwrócić większą uwagę, jak jeszcze mogą wspomóc rozwój dziecka.Starają się tak bardzo i nie zauważają, że ich zachowania nie tylko nie wspierają malucha, ale mogą go ograniczać. I że na pewno nie są przyjazne, tylko raczej ograniczające. A nawet toksyczne i mają wpływ nie tylko na waszą relację, ale na całe życie dziecka.
Do jedynaków przylgnęło wiele krzywdzących stereotypów, których nie potwierdzają żadne badania. Psychologowie są pewni, że dziecko nie potrzebuje rodzeństwa, aby było szczęśliwe. Co więcej, egoistami, a nawet narcyzami w dorosłym życiu mogą stać się zarówno jedynacy, jak i dzieci z rodzin wielodzietnych. Dzieci dorastające w pojedynkę wyróżniają się wieloma przydatnymi w dorosłości cechami. Te 6 zalet daje jedynakom wielką przewagę nad ich rówieśnikami."Musi mieć rodzeństwo, żeby mieć się z kim bawić!", "szybko myślcie o drugim, bo wyrośnie na samoluba!" Te i wiele podobnych zdań rodzice jedynaków słyszą od swoich bliskich. Czy rzeczywiście tak źle jest być jedynym dzieckiem? Wnioski psychologów są zaskakujące. Jedynak nie tylko nie jest skazany na samotność i egoistyczne podejście do życia, ale ma szansę na ogromną przewagę nad dziećmi, które wychowywały się w większej rodzinie.
"Dziękuję" - to takie piękne słowo, które w najbliższych dniach będzie dźwięczeć na szkolnych korytarzach. Dzieci odbiorą swoje świadectwa za kończący się rok szkolny. Nieważne z paskiem, czy bez. Odbiorą je z rąk wychowawców i powiedzą: dziękuję. Wielu uczniów "na wymianę" wręczy nauczycielom prezenty. Kwestia obdarowywania nauczycieli na zakończenie roku szkolnego zawsze budzi kontrowersje. Jedni uważają, że trzeba, inni, że praca, jak każda inna i nauczyciele... to mają i tak za dobrze. Co do tego ostatniego mamy wątpliwości, ale czy kupujemy prezent pani z poczty, albo policjantowi? Im dalibyśmy łapówkę, a nauczycielowi?
"Mówię, mówię, i nic". "Dopiero jak krzyknę, to zrobi, o co proszę". "Ja mogę gadać i gadać, a oni w ogóle na to nie reagują!" Znasz te słowa? Nie jesteś sama. Mamy często zmagają się z tym problemem. Mają wrażenie, że dzieci nie stosują się do poleceń, o ile rodzic nie podniesie głosu.I chociaż wcale nie chcemy, każdemu z nas to się zdarza. Puszczają nerwy, spieszymy się, bardzo nam na czymś zależy, a dzieco tego nie robi. W końcu krzyczymy i osiągamy upragniony efekt: maluch przyspiesza ruchy, odrywa się od komputera, przestaje paplać i zaczyna działać. Łatwo wpaść w blędne koło.
Tu do żłobka zapisuje się 3-miesięczne dziecko, albo mama rezygnuje z pracy. Zanim jednak urodzi, to wcale nierzadko na porodówkę jedzie prosto z biura. 5-latki same idą do przedszkola, a uczniowie ze szkoły biegną do domu na obiad. Już wiesz o jakim kraju mowa?Polska wbrew temu, co często mówią młodzi rodzice, ma bardzo przyjazną im politykę prorodzinną. U nas nikogo nie dziwi mama, która idzie na zwolnienie w ciąży, bo zwyczajnie jest jej ciężko. Dzieci często odprowadzamy do szkoły jeszcze w 4 klasie, a od września do kwietnia wkładamy im na głowy czapki. Ten kraj, choć uchodzi za bardzo wysokorozwinięty, aż tak z dziećmi się nie pieści.
Mówisz jeden raz, drugi, trzeci – i jak grochem o ścianę. W końcu puszczają ci nerwy i zaczynasz krzyczeć. Wtedy ze strachu, dziecko w końcu robi to, o co je prosisz. Albo wpada w złość lub zaczyna szlochać — bo w końcu nikt nie lubi, jak się na niego wrzeszczy. A wystarczy wprowadzić w życie 9 prostych zasad, aby twoje dziecko w końcu zaczęło cię słuchać.Być może myślisz czasami: "Moje dziecko kompletnie mnie nie słucha, co jest z nim nie tak?!". Tymczasem w wielu przypadkach z dzieckiem wszystko jest w porządku, a coś nie tak jest z nami, rodzicami. A konkretniej z tym, w jaki sposób do naszych pociech mówimy. I nie chodzi tutaj tylko o słowa.
Nastolatki marzą o różnych rzeczach, gadżetach, ale rodzice nie zawsze są w stanie wszystko sfinansować. Przychodzi więc taki moment w życiu młodego człowieka, w którym zaczyna się zastanawiać nad możliwością samodzielnego zarobku. Idealnym czasem na podjęcie pierwszej pracy są wakacje. Wtedy otwiera się przestrzeń na to nowe doświadczenie. A w jakim wieku nastolatek może już legalnie pracować? I jaką pracę można mu zlecić?
Często pierwszym i naturalnym odruchem dziecka, które musi się zmierzyć z jakimś nowym zadaniem, jest prośba o pomoc. Nic dziwnego, w dziecięcym świecie to rodzice są punktem odniesienia i pierwszym ratunkiem.Dobrze jest jednak próbować. Tylko tak można zdobywać poszczególne umiejętności. Jak więc delikatnie i umiejętnie "popchnąć” dziecko w kierunku nieznanego?
"Z dzieckiem trzeba rozmawiać normalnie" - mawiają ciocie i babcie i mają rację! W czasopiśmie "Developmental Psychology" opublikowano niedawno badania, w których naukowcom udało się dowieźć, że to, jak mówimy do dzieci już od pierwszych dni życia, ma realny wpływ na wykazywaną przez nie inteligencję.Często można usłyszeć, że powinniśmy więcej czytać, aby poszerzać swój zasób słownictwa. Jednak dziś już wiemy ponad wszelką wątpliwość, że elokwencja rozwija się znacznie wcześniej, niż nabieramy umiejętności czytania. Mało tego, to jak mówimy do dzieci, ma bezpośredni wpływ na rozwój ich umiejętności analitycznego myślenia i liczenia.
Kilkuletnie dzieci nie wiedzą, dlaczego wpadają w histerie. Swoich uczuć nie potrafią nazwać, ale czują je bardzo intensywnie, co często objawiają całemu światu bardzo głośno i dosadnie. Okazuje się, że najlepsze co możemy wtedy zrobić, to wytłumaczyć im, co się z nimi dzieje, zachowując spokój i dając wsparcie.Na tym właśnie polega metoda lustra. I potwierdzamy, że ma ona niesamowitą moc. Samo nazwanie tego, co targa maluchem, pomaga mu się uspokoić, a w dalszej perspektywie uczy wyrażania swoich emocji w bardziej przystępny dla otoczenia sposób. Jest wspaniałą alternatywą dla "uspokój się", które przecież nigdy nie działa. Ale żeby metoda była skuteczna, musisz spełnić jeden warunek.
System edukacji jest w zasadzie podobny do tego, który jest w większości Europejskich krajów. Różni się tylko tym, kiedy zaczyna się i kończy nowy rok szkolny. Obowiązek szkolny trwa natomiast do 16 roku życia, a uczniowie mają więcej zajęć praktycznych, które mogą przydać im się w dorosłym życiu.O jakim państwie mowa? Oczywiście o Australii. Tutaj dzieci zaczynają wakacje w okolicach Bożego Narodzenia. Przerw w nauce jest więcej, bo rok szkolny dzieli się na cztery, a nie na dwa semestry.
Czas oczekiwania na nowego członka rodziny jest szczególny dla całej rodziny. Mamie, tacie i dziadkom towarzyszy radość i ekscytacja. Ale dla starszego rodzeństwa ten czas wcale nie musi być szczególnie szczęśliwy.Cała rodzina stara się zainteresować malucha pojawieniem się dzidziusia w domu. I przygotować go na to, że będzie to duża zmiana. Czasami jednak to właśnie te rozmowy sprawiają, że jego nastawienie do młodszego rodzeństwa jest coraz gorsze.
Rodzice często odwożą pociechy do szkoły samochodem lub komunikacją miejską. Zastanawiają się jednak, czy nie wygodniej byłoby, gdyby dziecko samo dojeżdżało na zajęcia. Zwłaszcza jeśli to tylko kilka przystanków.Jednak nie wszystkie dzieci mogą samodzielnie korzystać z komunikacji miejskiej. Wiek, od którego dzieci mogą korzystać z transportu publicznego, jest określony przepisami.
Coś takiego jak idealny i uniwersalny przepis na wychowanie dziecka nie istnieje. Każde jest inne i każde wymaga innego traktowania.Już niemowlęta wykazują cechy swojej osobowości. Jedne są bardziej spokojne i ułożone, inne zdają się nigdy nie siadać. Inaczej reagują na bodźce, mają inną potrzebę uwagi i w różny sposób odbierają otoczenie. Tak różne od siebie, jak mlecz i orchidea.
Jako rodzice przyglądamy się polskiej szkole z bliska. Widzimy nasze dzieci ślęczące nad książkami do późnych godzin wieczornych. Budzimy je rano, zbyt wcześnie, bo dorastająca młodzież nie powinna zaczynać lekcji o 8:00. Dla nich, biologicznie, to środek nocy. Reforma w szkole jest potrzebna. Musi odciążyć dzieci, nauczycieli, ale też rodziców. Szkoła musi być miejscem przyjaznym, do którego chce się chodzić. A nie takim, o którym myśl wywołuje strach, ból brzucha, mdłości. Ruszają wielkie zmiany, no właśnie. Zbyt wielkie.
Edukacja w nurcie Montessori brzmi dla wielu dzieci kusząco, jednak trzeba pamiętać, zanim wybierzesz dla dziecka taką placówkę, że nie dla każdego będzie ona odpowiednia. Warto tu wspomnieć choćby o dzieciach w spektrum autyzmu i tych z ADHD. Owszem, część z nich doskonale odnajdzie się w takiej formule, ale nie wszystkie.Montessori w znacznym stopniu podąża za dzieckiem, pozostawia mu wiele swobody, a to w niektórych przypadkach może być szkodliwe. Bywa, że przeniesienie dziecka do tego systemu edukacji przekreśla wcześniejsze lata terapii i powoduje regres.
Walentynki - święto komercji, tandetnych gadżetów z “chińskiego sklepu” i niemożliwych kolejek do restauracji. Dziś wiele dzieciaków po prostu nie poszło do szkoły. Bo i po co? Żeby zobaczyć, jak ci popularni się z nich śmieją?“Ile dostałaś kartek?” - dziś to pytanie będzie wybrzmiewać echem na wielu szkolnych korytarzach. Zadadzą je tylko ci, którzy są bezpieczni, bo dostali dużo, ci uczniowie, a zwłaszcza uczennice, które nie dostaną żadnej, są narażeni na kpiny.
„No załóż te kapcie! Gdzie masz skarpetki!” Często mówisz takie zdania? Dzieciaki z jakiegoś powodu najchętniej przez cały dzień biegałyby na bosaka. Mamy nie chcą im na to jednak pozwolić, ponieważ obawiają się, że zmarznięte stopy oznaczają natychmiastowe przeziębienie.Okazuje się jednak, że zwolenników chodzenia bez butów, a najlepiej jeszcze bez skarpetek, jest coraz więcej. Czy faktycznie warto pozwolić maluchowi chodzić na bosaka po domu i czy nie jest to niebezpieczne dla jego zdrowia?
Odbierasz dziecko z przedszkola, pytasz opiekunki, jak minął mu dzień. I słyszysz, że wszystko w porządku, że masz nad wyraz spokojne, niekonfliktowe, ułożone dziecko. Trudno ci w to uwierzyć... Znasz przecież tego szkraba. Wiesz, co potrafi wyprawiać w domu.Jak to się dzieje, że te nasze żywiołowe dzieci, nad którymi czasem naprawdę ciężko zapanować, za drzwiami placówki zamieniają się w aniołki? To wcale nie jest rzadkość! I nie powinniśmy się tym martwić. Wręcz przeciwnie: Jeśli twoje dziecko w domu rozrabia, trzeba się tylko cieszyć
Kiedyś w listopadzie wychowawca przygotowywał losy, wyciągało się imię kolegi, albo koleżanki i należało kupić mu drobny prezent za określoną kwotę. Dziś okazuje się, że klasowe Mikołajki to zarzewie konfliktów, głównie między rodzicami.Okazuje się, że dziś nie jest to takie proste, a komplikują wszystko... dorośli. Tuż przed Mikołajkami zapytaliśmy rodziców i uczniów szkół podstawowych, jak wygląda świętowanie u nich. Z tych odpowiedzi wysuwa się jeden ważny wniosek: dzieci są mądrzejsze od rodziców.
Konkurs na Młodzieżowe Słowo Roku w każdej edycji wzbudza niemało emocji. Szczególnie, czemu trudno się dziwić, wśród starszych odbiorców, ponieważ mają oni problem ze zrozumieniem młodzieży. Plebiscyt na Młodzieżowe Słowo Roku pozwala zajrzeć za kulisy dorastania i chociaż trochę zbliżyć się do nastolatków.
Nie pozwalałaś, by twoje dziecko płakało godzinami leżąc samotnie w łóżeczku gdy było niemowlęciem. Dlaczego więc masz godzić się na zostawianie go zalanego łzami w przedszkolu? Bo tak trzeba? Bo wszystkie dzieci płaczą? Bo to proces adaptacji?Adaptacja, to wg. Słownika Języka Polskiego to przystosowanie się do określonych warunków. W tym przypadku do przedszkolnej rzeczywistości. A nie do wyrywania z rąk rodzica i płaczu przez pół dnia. Nie do poczucia opuszczenia przez mamę czy tatę. Nie do niepewności. Czy przedszkole może odmówić adaptacji?