Setki „żelkowych mam” spotkasz w sklepie. Wielu uważa, że poważnie szkodzą swoim dzieciom
Odżywianie dzieci to temat, który od zawsze budzi wiele kontrowersji. Specjaliści, podobnie jak wiele matek, uważają, że należy stawiać wyłącznie na zdrowe produkty. „Żelkowe matki” mają jednak nieco inne podejście, który spotyka się ze sporą krytyką. Czy słusznie?
Eksperci są zgodni co do tego, że w całodziennej diecie zdrowego dziecka w wieku przedszkolnym należy uwzględniać mleko i jego przetwory, jaja, chude mięso, wysokogatunkowe wędliny, produkty zbożowe z pełnego przemiału ziarna, tłuszcz oraz świeże warzywa i owoce. Ale czy jest w tym wszystkim miejsce na odrobinę szaleństwa?
„Żelkowe matki” – co to oznacza?
Melissa Willets, dziennikarka portalu parents.com, w swoim felietonie poruszyła temat nowego trendu, czyli „żelkowych matek”. To kobiety, które pozwalają swoim dzieciom na słodycze, fast foody i nierzadko podczas żywienia dzieci posiłkują się gotowcami.
Takie żywienie dzieci ma zarówno swoich przeciwników, jak i zwolenników. Ci pierwsi twierdzą, że dbałość o dietę dziecka jest niezwykle ważna, ponieważ zapewnia prawidłowy rozwój, wzmacnia odporność i ma wiele innych zalet. Zwolennicy uważają jednak, że jeśli pozwolą dzieciom na małe odstępstwo, świat się nie zawali, więc nie wolno dać się zwariować.
Mogą śmiało zastąpić cukier i słodycze. A mózg, kości, serce i wiele innych tylko nam za nie podziękują Brylował w papieskich ogrodach, bo jest dobry na serce. A Polacy nie chcą go jeśćCzy bycie „żelkową mamą” to coś złego?
- Uważam, że tak długo, jak moje dzieci jedzą dobrze zbilansowane posiłki, w tym owoce i warzywa, w porządku jest, aby cieszyły się także smakołykami w domu. Okazuje się, że istnieje nazwa dla rodzica takiego jak ja: Jestem żelkową mamą. Dlaczego? Ponieważ najwyraźniej, jeśli pozwalasz swoim maluchom jeść niezdrową i przetworzoną żywność częściej niż raz w roku na ich urodziny, a w lodówce masz gotowe dania mrożone, które wystarczy podgrzać, nie jesteś tylko normalną mamą, ale żelkową mamą – pisze w swoim felietonie Melissa Willets.
Wyjaśniła, że widać to szczególnie w sklepach, kiedy to podczas zakupów, w wózku lądują nie do końca zdrowe przekąski i napoje.
- Niezależnie od tego, jaka psychologia się za tym kryje, z mojego punktu widzenia posiadanie zamrażarki wypełnionej nuggetsami z kurczaka, tubkami jogurtowymi, chipsami, batonikami to nie jest patologia, a raczej przetrwanie. Moje dzieci nie zadowolą się przekąską z selera naciowego po długim i intensywnym dniu w szkole, bo do obiadu jeszcze daleko – dodała.
Czy ograniczać dzieciom słodycze?
Rolą rodzica jest dbanie o dziecko na wielu różnych płaszczyznach. Wielu więc zastanawia się, czy powinno ograniczać swoim pociechom słodycze. Nie trzeba ich całkowicie zabraniać, ale należy pamiętać, że powinny być jedynie dodatkiem, a nie podstawą jadłospisu.
Częste jedzenie słodyczy to wyższe ryzyko nadwagi i otyłości, próchnicy i chorób takich jak cukrzyca typu II, wysokie ciśnienie krwi, podwyższony poziom cholesterolu. Należy też pamiętać, że zbyt duża ilość cukru w diecie ma negatywny wpływ również na rozwój i odporność dziecka.
Zobacz też:
Odbiera normalne życie milionom ludzi. Może objawić się bólem, ale być widoczną na skórze
Tego lepiej nie pić w samolocie. Stewardesa ostrzega przed groźnymi bakteriami
Tak w 75 proc. przypadków wygląda rak skóry. Łatwo go pomylić ze zmianą skórną