Zaczyna się silnym bólem brzucha i wymiotami, ewentualnie gwałtowną biegunką. Wkrótce dochodzi gorączka, osłabienie, bóle mięśni. To objawy infekcji, która o tej porze roku zajmuje pierwsze miejsce na podium, jeśli chodzi o choroby dziecięce.Zimowa choroba żołądka, bo o niej mowa, to zakażenie, za które odpowiadają norowirusy. Rozprzestrzenia się błyskawicznie i jest niezwykle zakaźna. Właściwie nie ma możliwości, by chore dziecko nie zaraziło pozostałych członków swojej rodziny.
Zaczyna się często niewinnie: katar, stan podgorączkowy, ale poza tym nic specjalnego. Dziecko może mieć dobry humor, bawić się tak, jak zwykle. Jednak kaszel, który pojawia się w nocy, może napędzić rodzicom strachu.To charakterystyczny stidor, tak zwane „pianie koguta”. Brzmi tak, jakby dziecko się dusiło, jakby brakowało mu tchu. Często występuje w przebiegu ostrego podgłośniowego zapalenia krtani, które określa się też mianem „krup”. Co wtedy robić? Jak rozpoznać i jak leczyć krup?
Suchy kaszel, bóle mięśni, biegunka – tak może objawiać się atypowe zapalenie płuc, które ostatnio coraz częściej dotyka dzieci. Problem z tym zakażeniem polega na tym, że przypomina ono infekcję wirusową, np. grypę, i rzadko kiedy jest właściwie leczone. A może przybrać ciężki przebieg. Atypowe zapalenie płuc wywoływane jest często przez mykoplazmę, groźną bakterię atakującą drogi oddechowe. Zakazić się nią jest łatwo, bo rozprzestrzenia się drogą kropelkową, ale trudniej to zakażenie leczyć.
Mało która choroba tak bardzo przybrała ostatnio na sile. Jeśli chodzi o krztusiec, chorych przybywa w niebywałym tempie. W wielu województwach jest kilkadziesiąt razy więcej zakażeń niż w poprzednich latach. Np. w lubelskim – aż 70 razy więcej. To brzmi naprawdę niepokojąco.Infekcja tzw. „czarnym kaszlem”, jak mówi się o krztuścu, jest ponadto niezwykle podstępna. W początkowej fazie, w której powinno się reagować właściwie dobranym leczeniem, niczym nie różni się od przeziębienia.
Przed nami święta, a zarazem długi weekend. Nic dziwnego, że tym, co nas teraz bardzo interesuje, jest temperatura na zewnątrz. W najbliższych dniach dużo czasu spędzimy na świeżym powietrzu, byłoby więc dobrze, gdyby nie padało, nie wiało, a słońce, żeby świeciło.Zatem – co nas czeka we Wszystkich Świętych? Większość z nas liczy na ładną pogodę, a sądząc po całym ciepłym październiku, raczej dużego szoku pod tym względem nie musimy się spodziewać. Nie zabraknie jednak niespodzianek.
Gdy patrzysz na swoje dziecko i widzisz, że na buzi pojawiły mu się wyraźne „kolorki” – może rumieńce, może jakiś odczyn alergiczny – bądź czujny. Jeśli przy tym malec zaczyna się gorzej czuć, boli go gardło, ma temperaturę, to mogą być objawy wskazujące na rumień zakaźny.Rumień zakaźny to jedna z tzw. chorób wieku dziecięcego. Bardzo popularna wśród dzieci przedszkolnych i wczesnoszkolnych, zwłaszcza jesienią. Generalnie, jest łagodna, ale parwowirus B19, który ją wywołuje, może być bardzo niebezpieczny – zwłaszcza dla kobiet w ciąży.
Sezon infekcyjny w pełni i w przypadku wielu chorób układu oddechowego lekarze przepisują dzieciom inhalacje z lekami sterydowymi. Ich zadaniem jest zmniejszenie stanu zapalnego np. w przebiegu przeziębienia. Inhalacje niwelują objawy, takie, jak kaszel, duszności, świszczący oddech, a także zmniejszają ryzyko zaostrzenia choroby.Inhalacje z glikokortykosteroidów są skuteczne, ale obarczone pewnym ryzykiem, np. pojawieniem się w buzi dziecka pleśniawek. Pediatra wyjaśnia, co robić, by uniknąć tych i szeregu innych komplikacji, które mogą wiązać się z podawaniem sterydów wziewnych.
Chorują zwykle dzieci w wieku przedszkolnym, zarażają się od siebie nawzajem i, niestety, niezwykle trudno jest zapobiec rozprzestrzenianiu się tej infekcji. Chodzi o zakażenie wirusem RSV. To jeden z głównych patogenów, wywołujących infekcje układu oddechowego u maluchów.Po czym poznać, że dziecko zachorowało na RSV? Do najczęstszych objawów należą tu ból gardła, katar i gorączka, typowo, jak w chorobach przeziębieniowych. Choć infekcje RSV zazwyczaj przebiegają w sposób łagodny, niektórym dzieciom, zwłaszcza tym najmniejszym, mogą poważnie zagrażać.
Gdy maluch zaczyna chorować, zwykle pojawia się u niego podwyższona temperatura ciała. Dla rodziców to niepokojący objaw. „Rozpalone” dziecko szybciej się odwadnia, a to sytuacja niebezpieczna. Dlatego podajemy syropy przeciwgorączkowe.Często mamy jednak dylemat – w którym momencie podać ten lek? Gdy tylko zauważymy rumieńce na policzkach pociechy i ciepłe czółko? Czy może lepiej trochę poczekać? Najlepiej posłuchać się lekarza, bo jak się okazuje, zbyt szybka interwencja może przynieść skutek odwrotny od oczekiwanego.
tylko robi się trochę chłodniej, chowają się w domach i niechętnie wyściubiają nos na zewnątrz. To błąd, który popełnia wielu rodziców. Maluchy powinny spędzać codziennie jak najwięcej czasu na świeżym powietrzu, bo od tego, w dużej mierze, zależy ich odporność.Dlaczego warto spacerować z dzieckiem, nawet wtedy, kiedy aura za bardzo nie sprzyja? Bo to po prostu zdrowe – i to na wielu płaszczyznach. W tej kwestii warto słuchać specjalisty!
Zapalenie pęcherza to częsta przypadłość u dzieci. Te infekcje mogą dawać różne objawy, choć najczęstsze to silne i częste parcie na pęcherz, a także ból i pieczenie podczas siusiania. Dzieci, które potrafią już załatwiać się samodzielnie, częściej będą biegały do toalety lub na nocnik, natomiast w przypadku niemowląt sprawa może być bardziej skomplikowana.Maluszki, którym przydarzy się zakażenie dróg moczowych, są niespokojne, bardziej płaczliwe, mogą także gorączkować. Jednak niezależnie od wieku dziecka, jeśli podejrzewamy, że może mieć zapalenie pęcherza, powinniśmy udać się do lekarza. Przepisze odpowiednie leki, choć – na tę przypadłość niezwykle skuteczna jest także żurawina.
Zimne picie czy jedzenie nie jest bezpośrednią przyczyną zapalenia gardła. To tak nie działa, że zimno powoduje infekcję. Mechanizm jest o wiele bardziej złożony. Infekcje, takie jak przeziębienia czy grypy, są wywoływane przez wirusy lub bakterie, a nie przez niską temperaturę.Zimno może jednak pośrednio wpływać na ryzyko zachorowania i bywa, że po zjedzeniu lodów lub napiciu się zimnego napoju, dziecko skarży się na ból gardła. Jeśli tak jest, to może być ważny sygnał.
Jesień oficjalnie już nadeszła i wiele dzieci pierwsze infekcje ma już za sobą. To nieuniknione, kiedy większą część dnia spędzają w zamkniętych pomieszczeniach w żłobkach, przedszkolach i szkołach. W takich warunkach wirusy łatwo i szybko się rozprzestrzeniają, więc maluchy momentalnie łapią infekcje. Gdy dziecko źle się poczuje, trzeba iść do lekarza, ale warto mieć już w domu niektóre leki, syropy i inne środki, bo choroba potrafi zaskoczyć.
Można się przestraszyć, widząc, jak dziecku zaczyna z nosa lecieć krew. To stresujące przeżycie nie tylko dla malucha, ale i dla jego rodziców. Od razu zaczynają się zastanawiać, dlaczego do tego doszło? Czy dziecku stało się coś poważnego?Powodów, dla których dziecku może lecieć krew z nosa, jest wiele. Pediatra wyjaśnia, jakie mogą być przyczyny tego zjawiska.
Kobiety lubią majtki o tym kroju, bo nie odznaczają się pod obcisłymi kreacjami. Są znane także z tego, że rozpalają męską wyobraźnię. Ale wygląda na to, że z atutów tej bielizny lepiej korzystać tylko w sypialni. Bo niestety zmniejszają szanse na poczęcie dziecka.Ta zmysłowa bielizna ma wyjątkowo negatywny wpływ na zdrowie kobiety. Codzienne noszenie stringów powoduje nawracające infekcje intymne, które skutecznie utrudniają zajście w ciążę. Czy to znaczy, że starając się o dziecko, trzeba z nich całkowicie zrezygnować?
Higiena małego noska bywa skomplikowana. Mamy często martwią się, że nie da się zrobić tego idealnie. Bywa, że nawet po zabiegu w drogach oddechowych dziecka zostaje trochę wydzieliny, co sprawia maluszkowi dyskomfort.Gil to nie tylko nic przyjemnego. Gdy zbyt długo zalega, może stać się pożywką dla bakterii. A wtedy, infekcja zmienia swój charakter i czasem dziecku trzeba nawet podać antybiotyk.
Gdy tylko dziecko zacznie chodzić do żłobka lub przedszkola, naraża się na kontakt z szeregiem chorobotwórczych drobnoustrojów. Wystarczy zaledwie kilka dni i już efekt inwazji tych mikrobów da się zauważyć w większości rodzin. Maluch łapie pierwszą infekcję.Po kilku dniach, wyleczony, wraca do przedszkola i po niedługim czasie historia się powtarza. Kolejna choroba, kolejne nieobecności. I tak wiele razy. Nic dziwnego, że zaczynamy się martwić, czy dziecko nie ma obniżonej odporności.
Wielu rodziców już to przechodziło. Telefon z przedszkola – dziecko jest chore, trzeba je zabrać. A w domu okazuje się, że wszystko jest w porządku, tak samo, jak było rano. Zastanawiamy się, o co tu chodzi. Czy to jakaś tajemnicza choroba, która objawia się tylko w przedszkolu?A może opiekunki są przewrażliwione? A może „zbyt dużo” dzieci przyszło do przedszkola w tym dniu i ciężko nad nimi zapanować? Trudno nie snuć podobnych podejrzeń widząc, że naszemu maluchowi nic nie dolega... Ale coś jednak jest na rzeczy.