W ramach 4. edycji programu „Razem w trosce o dom”, jednym z jego kluczowych celów, było wsparcie rodzinnej pieczy zastępczej. Razem z Fundacją Dajemy Dzieciom Siłę IKEA zaprojektowała i urządziła lepsze przestrzenie do codziennego domowego życia dla 81 dzieci w 9 rodzinach zastępczych. Zorganizowała szereg warsztatów z ich opiekunami oraz wypracowała wnioski i praktyczne porady, które zostały zebrane w poradniku „Standardy ochrony dzieci w rodzinnej pieczy zastępczej”.
Wszyscy rodzice bardzo chcą wychować szczęśliwe dziecko, któremu się w przyszłości powiedzie. Ciągle zamartwiają się i zastanawiają, co mogą zrobić lepiej, na co zwrócić większą uwagę, jak jeszcze mogą wspomóc rozwój dziecka.Starają się tak bardzo i nie zauważają, że ich zachowania nie tylko nie wspierają malucha, ale mogą go ograniczać. I że na pewno nie są przyjazne, tylko raczej ograniczające. A nawet toksyczne i mają wpływ nie tylko na waszą relację, ale na całe życie dziecka.
"Mówię, mówię, i nic". "Dopiero jak krzyknę, to zrobi, o co proszę". "Ja mogę gadać i gadać, a oni w ogóle na to nie reagują!" Znasz te słowa? Nie jesteś sama. Mamy często zmagają się z tym problemem. Mają wrażenie, że dzieci nie stosują się do poleceń, o ile rodzic nie podniesie głosu.I chociaż wcale nie chcemy, każdemu z nas to się zdarza. Puszczają nerwy, spieszymy się, bardzo nam na czymś zależy, a dzieco tego nie robi. W końcu krzyczymy i osiągamy upragniony efekt: maluch przyspiesza ruchy, odrywa się od komputera, przestaje paplać i zaczyna działać. Łatwo wpaść w blędne koło.
Dawno, dawno temu, żeby matka mogła popracować w polu, dziecko musiało spać. Dlatego dostawało do ssania makówkę – zawinięte i związane w szmatkę ziarna maku. Mak otumaniał i faktycznie sprawiał, że dziecko zasypiało, i to szybko i mocno.Kilkadziesiąt lat temu najpopularniejszą metodą na usypianie dziecka, było zostawianie go samego w łóżeczku i cierpliwe czekanie, aż się wypłacze i z wyczerpania zaśnie. Zwolenników wariacji na temat tego sposobu znajdziemy niestety nawet dziś.
Kilkuletnie dzieci nie wiedzą, dlaczego wpadają w histerie. Swoich uczuć nie potrafią nazwać, ale czują je bardzo intensywnie, co często objawiają całemu światu bardzo głośno i dosadnie. Okazuje się, że najlepsze co możemy wtedy zrobić, to wytłumaczyć im, co się z nimi dzieje, zachowując spokój i dając wsparcie.Na tym właśnie polega metoda lustra. I potwierdzamy, że ma ona niesamowitą moc. Samo nazwanie tego, co targa maluchem, pomaga mu się uspokoić, a w dalszej perspektywie uczy wyrażania swoich emocji w bardziej przystępny dla otoczenia sposób. Jest wspaniałą alternatywą dla "uspokój się", które przecież nigdy nie działa. Ale żeby metoda była skuteczna, musisz spełnić jeden warunek.
Coś takiego jak idealny i uniwersalny przepis na wychowanie dziecka nie istnieje. Każde jest inne i każde wymaga innego traktowania.Już niemowlęta wykazują cechy swojej osobowości. Jedne są bardziej spokojne i ułożone, inne zdają się nigdy nie siadać. Inaczej reagują na bodźce, mają inną potrzebę uwagi i w różny sposób odbierają otoczenie. Tak różne od siebie, jak mlecz i orchidea.
Walentynki - święto komercji, tandetnych gadżetów z “chińskiego sklepu” i niemożliwych kolejek do restauracji. Dziś wiele dzieciaków po prostu nie poszło do szkoły. Bo i po co? Żeby zobaczyć, jak ci popularni się z nich śmieją?“Ile dostałaś kartek?” - dziś to pytanie będzie wybrzmiewać echem na wielu szkolnych korytarzach. Zadadzą je tylko ci, którzy są bezpieczni, bo dostali dużo, ci uczniowie, a zwłaszcza uczennice, które nie dostaną żadnej, są narażeni na kpiny.
Sezon infekcyjny trwa, a choroba nie wybiera. Może przydarzyć się każdemu, nawet nauczycielce w przedszkolu. Gdy dopadnie kilku pań – powstaje nie lada problem. Nie ma komu opiekować się dziećmi. Maluchy są więc rozprowadzane po innych grupach, bo po prostu nie ma innego wyjścia. A kilkulatki tego bardzo nie lubią. Gdy coś się dzieje inaczej, niż zwykle, tracą grunt pod nogami i bardzo się stresują. Aż przykro słuchać tych dramatów, które rozgrywają o poranku przed salami...
– Dobra adaptacja to taka, która odpowiada na potrzeby dziecka – mówi psycholog, Monika Chmielewska. Tymczasem potrzeby tak wielu dzieci, które zaczynają przedszkole, zdają się być zupełnie niezaspokojone, a wręcz – zignorowane. One codziennie płaczą, próbują walczyć o siebie na swój sposób.Bywa, że rodzice nie mają czasu rano, by tak bardzo koncentrować się na swoich dzieciach. Bywa też, że nauczyciele są bardziej zajęci realizowaniem planu dnia niż uczuciami tych małych ludzi. A jak to tak naprawdę powinno wyglądać?
Nie każde dziecko gotowe jest na przedszkole. I w sumie tu powinnam postawić kropkę. Niestety coraz częściej rodzice małych dzieci wysyłają do placówek dzieci zdecydowanie za wcześnie. Dziecko, które ma dwa lata, nie powinno chodzić do przedszkola.Co roku we wrześniu fora dla rodziców zalewane są postami z pytaniami, czy wysłać 2,5-letnie dziecko do przedszkola. Co zrobić, gdy maluch zapiera się nogami i rękami przed drzwiami placówki? Co robić, gdy codziennie rano jest płacz do granicy omdlenia. Moja rada - nie puszczać go do przedszkola.
Jedno z elbląskich przedszkoli jest inne niż wszystkie. Tu dzieci same wybierają sposób, w jaki chcą się przywitać z panią, mogą zrobić prawo jazdy na elektryczny samochodzik lub po prostu wytaplać się w błocie.Nikt nie lubi sztywnych zasad i powtarzalnych dni, a już na pewno nie dzieci. Trzeba więc przyznać, że kadra tej placówki wie, co robi. Jak widać na zdjęciach i filmach zamieszczanych na Facebooku, w tym przedszkolu dzieci na pewno są szczęśliwe.
Zostawienie dziecka w przedszkolu to dla obu stron stresujący moment. Rodzice martwią się, czy dziecko będzie się dobrze bawić, czy nie będzie bało się samo zostać. Dzieci również przeżywają rozstanie z rodzicami i mogą płakać lub być niespokojne. Aby ułatwić dziecku adaptację w przedszkolu, warto unikać pewnych błędów.