Nasze dzieci nie są bezpieczne w internecie. Eksperci planują wielkie zmiany
Wyobraź sobie taką historię. Są lata 90. Jedziesz autokarem na wycieczkę z całą klasą. Przysnąłeś, ktoś przechodził obok, zobaczył to. Parę osób zaczęło się podśmiewać, bo wiadomo, nikt, śpiąc na siedząco, nie wygląda zbyt elegancko. Szczęka opadła, może da się tam wsunąć paluszek, jakiegoś chrupka. A jeśli obok przeleci mucha, to już pół autokaru będzie miało ubaw. Ale ockniesz się, powiesz im coś do słuchu, ktoś rozda cukierki, po czym wszyscy zapomną o tym incydencie.
Wycieczka teraz? Takie przyśnięcie zostanie natychmiast sfotografowane, zostaną mu dorobione chmurki, jakiś tekst. Jako mem będzie rozesłane do całej klasy. Komuś się tak spodoba, że prześle jeszcze dalej. Nigdy nie wiesz kiedy i w jakich okolicznościach, może wypłynąć to, że znalazłeś się kiedyś w tak niekorzystnej sytuacji. Właśnie w takiej rzeczywistości żyją nasze dzieci.
Konferencja „Bezpieczeństwo dzieci i młodzieży w sieci”
W Warszawie trwa 18. Międzynarodowa Konferencja pod hasłem „Bezpieczeństwo dzieci i młodzieży w sieci”. Ten obrazek o wycieczce przytoczyła psycholożka, Ewa Tyralik-Kulpa. Opowiadała o tym, z czym musi mierzyć się dzisiejsza młodzież. My, ich rodzice, nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, czym jest ta wirtualna, równoległa rzeczywistość, w jakiej przyszło im żyć.
W internecie nic nie ginie. Będzie powielane setki, miliony razy i służyło do najróżniejszych celów. W dodatku młodzież to tylko młodzież. Beztroska, często bezmyślna. Nie byłoby w tym może nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że czasem wystarczy jeden głupi incydent, który w innych warunkach (innych czasach) mógłby przejść bez echa, a teraz jest w stanie zrujnować komuś życie.
Dzieci muszą non stop mierzyć się z hejtem. A ten bywa czasem subtelny. Wystarczy właśnie jeden, „pozornie niepozorny” mem. I co my, rodzice, możemy robić w takiej sytuacji? Zwłaszcza że często nie zdajemy sobie sprawy z tego, co dokładnie dzieje się w szkole, w środowisku naszych dzieci?
Salmonella w popularnym serze. GIS wydał ostrzeżenie Masz takie zmarszczki? Możesz mieć udar lub zawałJęzyk rezonujący – ważne narzędzie psychologiczne
By wyregulować emocje, wyciszyć się, kiedy wydarzył się problem, odpocząć po ciężkim dniu, zająć przez moment sobą, uciec na chwilę od rzeczywistości – zaglądamy w smartfon. Udając, że coś nas tam w danej chwili niezwykle pochłonęło, coś bardzo ważnego, chowamy się w pewnym sensie przed innymi. Ale czy to rozwiązuje faktycznie problem? Nie, bo to tylko pozorna regulacja, a tak naprawdę, jesteśmy sami. Sam na sam ze swoim bólem, strachem, niemocą.
Człowiek, od zarania dziejów, by wyregulować swoje emocje, potrzebuje drugiego człowieka. Tak naprawdę, pomóc tu może tylko obecność i bliskość drugiej osoby. I choć nie wiemy do końca, z czym dokładnie mierzy się nasze dziecko, zawsze możemy z nim rozmawiać.
Ewa Tyralik-Kulpa proponuje narzędzie psychologiczne, jakim jest tzw. język rezonujący. Dajmy się dziecku wygadać, używając takich sformułowań: „domyślam się, że to musiało cię wkurzyć”, „wierzę, że to trudne, pewnie było ci smutno”, „ja też bym się załamała, nie znoszę takich sytuacji”, „może zrobimy budyń?”, „jest jeszcze ciasto z wczoraj, które tak ci smakowało”. Dzięki takiej rozmowie dziecko poczuje się przede wszystkim widziane. Być może problem nie zostanie rozwiązany, ale stworzona zostanie przestrzeń, w której już dużo łatwiej będzie to zrobić.
Dzieci korzystają ze smartfonów zbyt dużo
Podczas konferencji podkreślono, że dzieci i młodzież zbyt wiele czasu spędzają przed ekranami smartfonów i innych osobistych urządzeń. O wiele za dużo. A co gorsza, my, rodzice, nawet nie zdajemy sobie z tego sprawy. – Czy znacie państwo wszystkie aplikacje, które wasze dzieci mają zainstalowane na smartfonach? – pytał dr hab. nauk. med. Maciej Pilecki. Nie, nie znamy. Znamy kilka, takich jak TikTok, YouTube czy Instagram.
A za pośrednictwem niektórych aplikacji, o których nawet nie mamy pojęcia, że istnieją, młodzież, bez żadnych problemów, może kupić leki uspokajające, psychotropowe, narkotyki, a nawet uzyskać odpowiedź na pytanie: „Jak się zabić?”. Darknet pełen jest złych miejsc, do których młodzi ludzie mają swobodny dostęp. A my sądzimy, że ta aplikacja, to jakaś tam gierka...
Swobodny dostęp do internetu, do gier on-line, niszczy nasze dzieci. Eksperci poddają w wątpliwość zalecenia WHO, które podają, że dzieci w wieku 2-5 lat nie powinny spędzać przed ekranami więcej niż godzinę. Czyli, że godzina jest ok. dr Pilecki wyraźnie podkreślił, że się z tym nie zgadza: – Dzieci nie powinny korzystać z internetu tak długo, aż nie nauczą się czytać i pisać, czyli do końca drugiej klasy – powiedział. Internet zaburza ich rozwój, sprawia, że w szkole nie potrafią się skoncentrować, gorzej przyswajają wiedzę, mają ubogie słownictwo, nauka stanowi dla nich dużą trudność.
Jak przeprowadzić detoks cyfrowy?
Ogromnym problemem jest obecnie uzależnienie od internetu, od samrtfona. Dzieci nie rozstają się z komórkami, wciąż są aktywne w mediach społecznościowych, te urządzenia pochłaniają większość ich uwagi. Jak z tym walczyć? Zabrać komórkę? Okazuje się, że to nie takie proste.
Kolejną prelegentką była psycholożka Joanna Flis. Powiedziała: – Jeśli dziecko ma problem z uzależnieniem, odebranie mu komórki to duży błąd.
Uzależnienie to uzależnienie. Zakaz korzystania z telefonu wywoła syndrom odstawienny. Tak, jak w przypadku innych uzależnień – to po prostu boli. W dodatku mechanizm jest tu taki, że im bardziej będziemy dziecku zakazywać tego smartfonu, tym bardziej będzie on go pragnął. To może być błędne koło, nie tędy droga.
W przypadku uzależnienia od smartfonu najważniejsze, to je zauważyć. Gdy zdamy sobie sprawę z tego, że problem istnieje, należy się przygotować do zmian. Mieć w zanadrzu coś w zamian. Zaplanować wycieczki rowerowe, zapisać dziecko na ciekawe zajęcia, wyposażyć się w dużo ciekawych planszówek. Tak, by ten młody człowiek był zajęty i zainteresowany, nia miał natomiast poczucia, że czegoś mu brak. Detoks cyfrowy trzeba przeprowadzać mądrze, najlepiej wspólnie z całą rodziną.
Czy należy zakazać smartfonów w szkołach?
Ważnym wątkiem, który podjęto podczas konferencji, była kwestia telefonów w szkołach. Czy powinno się ich zakazać? Ograniczyć? Wyznaczyć formę, w jakiej można z nich korzystać? Podczas debaty eksperci wskazywali na wiele ważnych aspektów. Być może w podstawówkach całkowity zakaz wnoszenia telefonów, ma sens, a dowodziła tego nauczycielka z pewnej szkoły, w której taką zasadę wprowadzono. Dzieci stały się tam bardziej kontaktowe, skoncentrowane, szybciej się wyciszają po wejściu do klasy, a na przerwach po prostu bawią się razem.
Jednak szkoła średnia to już coś innego. Starszym uczniom telefon często potrzebny jest także do nauki, bo przecież bywa, że nauczyciele zamieszczają w szkolnej chmurze ważne materiały. Mogą sprawdzić ważne informacje, zorientować się w zmianach planu lekcji. Dla nich telefon to już nie jest tylko rozrywka. Nierealny wydaje się więc całkowity zakaz wnoszenia komórek do placówek edukacyjnych.
Pewne jest jednak to, że temat bezpieczeństwa dzieci w sieci jest niezwykle ważny, może nawet najważniejszy w tym momencie dla naszego społeczeństwa. Debata nad wieloma wątkami trwa, a eksperci pracują nad wprowadzeniem ważnych zmian i regulacji.
Zobacz także:
Myślisz, że nie jesteś uzależniony od telefonu? Psycholożka wymienia objawy tego nałogu
Scrollujesz Facebooka przez długie godziny? Odbija się to nie tylko na oczach
Jak smartfon działa na Twoją psychikę? Nie wygląda to dobrze