Termin helikopterowe rodzicielstwo wprowadził w 1969 roku Haim Ginott, określając nim nadopiekuńczych rodziców, którzy usuwają ze świata dziecka wszelkie problemy i trudności. Dziś o helikopterowych rodzicach mówi się jeszcze dosadniej: „rodzice buldożery”, „rodzice kosiarki”.Czy nie przypomina to dzisiejszego modelu wychowania? Kiedy rodzic myśli, że zrobi coś lepiej od dziecka, oszczędzając mu niepotrzebnego stresu i wysiłku, aby nie musiało się męczyć – wychowuje młodego człowieka, który nie będzie przystosowany do prawdziwego życia.
Bałagan w pokoju nastolatka jest chyba najczęstszą przyczyną konfliktów w rodzinie. Kiedy rodzic wchodzi do takiego pokoju, przede wszystkim zaczyna pytać, dlaczego to tak wygląda i czy naprawdę nie można trochę posprzątać. Wtedy słyszy, że to nie jego sprawa i żeby przestał się czepiać. Od słowa do słowa napięcie eskaluje...A pomyślałeś kiedyś, że ten bałagan pełni w życiu nastolatka pewną rolę i to całkiem ważną? O co w tym wszystkim chodzi, wyjaśnia pedagożka i terapeutka, Anna Jaworska.
Wyobraź sobie taką historię. Są lata 90. Jedziesz autokarem na wycieczkę z całą klasą. Przysnąłeś, ktoś przechodził obok, zobaczył to. Parę osób zaczęło się podśmiewać, bo wiadomo, nikt, śpiąc na siedząco, nie wygląda zbyt elegancko. Szczęka opadła, może da się tam wsunąć paluszek, jakiegoś chrupka. A jeśli obok przeleci mucha, to już pół autokaru będzie miało ubaw. Ale ockniesz się, powiesz im coś do słuchu, ktoś rozda cukierki, po czym wszyscy zapomną o tym incydencie.Wycieczka teraz? Takie przyśnięcie zostanie natychmiast sfotografowane, zostaną mu dorobione chmurki, jakiś tekst. Jako mem będzie rozesłane do całej klasy. Komuś się tak spodoba, że prześle jeszcze dalej. Nigdy nie wiesz kiedy i w jakich okolicznościach, może wypłynąć to, że znalazłeś się kiedyś w tak niekorzystnej sytuacji. Właśnie w takiej rzeczywistości żyją nasze dzieci.
"Z dzieckiem trzeba rozmawiać normalnie" - mawiają ciocie i babcie i mają rację! W czasopiśmie "Developmental Psychology" opublikowano niedawno badania, w których naukowcom udało się dowieźć, że to, jak mówimy do dzieci już od pierwszych dni życia, ma realny wpływ na wykazywaną przez nie inteligencję.Często można usłyszeć, że powinniśmy więcej czytać, aby poszerzać swój zasób słownictwa. Jednak dziś już wiemy ponad wszelką wątpliwość, że elokwencja rozwija się znacznie wcześniej, niż nabieramy umiejętności czytania. Mało tego, to jak mówimy do dzieci, ma bezpośredni wpływ na rozwój ich umiejętności analitycznego myślenia i liczenia.
Ach te szczenięce zauroczenia… Wielu z nas do dziś pamięta swoją pierwszą miłość. Przeżywaliśmy ją pod koniec podstawówki, albo w liceum i nic więcej się wtedy nie liczyło. Ale kiedy strzała amora trafia w serce naszego dziecka, które jeszcze niedawno bawiło się klockami, przeżywamy szok. Czy to nie za wcześnie na dziewczynę? Czy powinnam zabronić córce spotykać się z chłopakiem?Podobne rozterki przeżywała kobieta, która swoją historią podzieliła się w anonimowym poście na jednej z popularnych grup na Facebooku. Jej 12-letnia córka ma starszego chłopaka. Mama jest przerażona i kompletnie nie wie, co robić. W prawie 400 komentarzach pod postem można znaleźć, cóż… prawie 400 różnych rad. Ale tylko niektórzy z internautów dali kobiecie naprawdę wartościową poradę rodzicielską.
Nie ulega wątpliwości, że z roku na rok coraz mniej katolików chodzi do Kościoła. Określają się jako osoby wierzące, ale niepraktykujące.Problem pogłębia się z roku na rok. Wielu rodziców nie chodzi z dziećmi do świątyni, ale jednocześnie posyła je na religię. Jedna z katechetek postanowiła w mediach społecznościowych powiedzieć, co o tym sądzi.