Mamy ulubione dziecko? To mit, że kochamy po równo. Pedagog ujawnia prawdę, której boi się każdy rodzic
Większość rodziców, gdyby ich zapytać, odpowie, że kocha swoje dzieci jednakowo. Ale... jeśli przyjrzeć się temu bliżej, często okazuje się, że to nie do końca prawda. Każde dziecko jest inne, ma inny temperament, sprawia innego rodzaju problemy, to zatem naturalne, że rodzice inaczej do swoich pociech podchodzą.
To, że istnieją różnice w traktowaniu poszczególnych dzieci przez rodziców, czasem wręcz rzuca się w oczy. Z pewnością wielu z nas obserwowało już takie przypadki wśród znajomych. Jedak, gdyby zwrócić na to uwagę, większość tych rodziców z pewnością się wyprze...
Czy kochamy dzieci jednakowo?
Istnieje wręcz takie przeświadczenie, że dzieci należy kochać po równo. Żeby było sprawiedliwie. Ale jak to wygląda w życiu? Choć większość rodziców nigdy się nie przyzna, inaczej traktuje swoje dzieci. To wynika po prostu z tego, że każde dziecko jest inne. Jedno wymaga więcej uwagi niż drugie, albo jest mniej posłuszne, szybciej się uczy, później zaczyna mówić, wcześniej rezygnuje ze smoczka, jest bardziej samodzielne, mniej odważne, itd. Generalnie – ludzie różnią się od siebie. I każda poszczególna relacja jest po prostu inna, bo też rezonuje z zupełnie innymi naszymi cechami.
Inna kwestia – czy tu chodzi o miłość ? Czy inne traktowanie swoich dzieci, czasem nawet (mniej lub bardziej świadomie) niesprawiedliwe, świadczy o tym, że jedno dziecko kochamy bardziej, a drugie mniej? Czy kwestia np. tego, że od jednego wymagamy więcej, a po drugim niewiele się spodziewamy, świadczy od razu o tym, że tego drugiego kochamy bardziej? Albo jednak mniej? To nie o to tu chodzi.
Co więcej, równe i pozornie sprawiedliwe traktowanie wszystkich swoich dzieci często właśnie nie byłoby sprawiedliwe. Trudno przecież od 3-latka i 10-latka oczekiwać, że w tym samym czasie i tak samo dokładnie sprzątną swoje pokoje. Są to bardzo skomplikowane kwestie, a rola rodziców w wychowaniu dwójki, czy większej liczby dzieci, jest niezwykle trudna.
Czy mamy swoje ulubione dziecko? Cóż, to się zdarza
Jedne dzieci sprawiają mniej kłopotów, są miłe, przytulaśne, słodkie. Inne chodzą własnymi ścieżkami, lubią się sprzeciwiać, badać granice. Z pewnością łatwiej jest kochać te pierwsze... Rodzice różnicują swoje dzieci z wielu różnych przyczyn: „Życie i badania pokazują, że rzadko w relacjach rodzinnych jest jednakowo sprawiedliwie” – mówi dr Małgorzata Mikołajczak-Woźniak, pedagożka z Dolnośląskiej Szkoły Wyższej we Wrocławiu dla portalu ann-zdrowie.pl.
„Wynika to z wielu czynników. Może to być nasze doświadczenie, jakie wynieśliśmy z domu jako siostra czy brat, ale także emocje, które towarzyszą rodzicom w momencie narodzin dziecka. Czasami nastawiamy się na konkretną płeć lub nie planowaliśmy dziecka. A może bardzo pragnęliśmy dziecka i bardzo długo na nie czekaliśmy. (…) Jeśli dziecko jest upragnione, rodzice mogą mieć tendencję do bycia nadopiekuńczym, poświęcać mu więcej uwagi. Niektórzy powołują nowe życie po to, żeby ratować związek”. Na pewno wielu z nas byłoby w stanie znaleźć w swoim otoczeniu taką rodzinę, w której aż rzuca się w oczy to, że dzieci inaczej są tam traktowane przez rodziców.
Kolejność uczuć
Zwykle jest tak, że nasze pierwsze dziecko, to jest to najbardziej upragnione, ale też to, na którym wszystkiego musieliśmy się uczyć. To ono stworzyło z nas rodziców. Przy tym dziecku dowiadywaliśmy się po kolei, jak zmieniać pieluchy, jak je karmić, jak rozszerzać dietę, jak radzić sobie z kolkami, ząbkowaniem, przechodziliśmy z nim pierwsze infekcje. To wszystko kosztowało nas też sporo stresu.
Przy drugim dziecku (a przy kolejnym to już w ogóle!) wiele rzeczy sobie odpuszczamy. Nie wybudzamy niemowlaka w nocy na karmienie , bo wiemy, że przecież sam się obudzi, jak zgłodnieje. Nie lecimy do lekarza z byle katarem, obetrzemy nos i tyle. Bywa, że potrafimy nawet samodzielnie zdiagnozować ospę i już odpuszczamy sobie wizytę w przychodni, bo w sumie, po co się fatygować. Żeby lekarz powiedział, że już się nie smaruje tego gencjaną, a na gorączkę dać paracetamol? Przecież to oczywiste...
Te drugie dzieci mają zwykle o wiele bardziej "wyluzowanych" rodziców. Z drugiej strony, nie są już tak zaopiekowane, jak ich starsze rodzeństwo. Zdecydowanie mniej uwagi im się poświęca. Choć tu też może być różnie. Jeśli para ma już dwoje dzieci i po dłuższej przerwie, np. po 10 latach, na świat przychodzi jeszcze jeden maluszek – może stać się rodzinną maskotką. „W ten sposób dziecko przejmuje część tożsamości, jaką mu nadaliśmy. Jeśli cała rodzina reaguje w określony sposób, to dzieci zachowują się jak najmłodsi, również w dorosłym życiu. Odbija się to nie tylko na relacjach w pracy, ale także relacjach związkowych czy przyjacielskich” – mówi pedagożka.
Rywalizacja o względy rodziców
Gdy od jednego dziecka wymagamy więcej, a drugiemu bardziej pobłażamy, w sposób naturalny może się w tych dzieciach budzić pęd do rywalizacji. Istnieje tu ryzyko prowokowania sytuacji, w których jeden młody człowiek za wszelką cenę będzie chciał dopiec temu drugiemu, „pokazać mu”, „pokonać go”, bo dzieci chcą zaistnieć w oczach swoich rodziców, chcą być docenione. Nie trzeba komentować, jak to się może przełożyć na późniejsze relacje tego rodzeństwa...
Nie tylko dzieci przyrównują się do swoich braci czy sióstr. Także rodzice porównują swoje dzieci między sobą , co prawda często nieświadomie, nie mając zamiaru robić komukolwiek przykrości: „Starszy mówił wiersze, gdy miał dwa latka, a ten ma prawie 3 i ledwo kleci pojedyncze zdania”, itd. A jeśli jedno z naszych dzieci „wykazuje podobne cechy do nas, to podświadomie staje się naszym ulubionym, chociaż wstydzimy się do tego przyznać. (…) z jednym z dzieci dogadujemy się lepiej, nadajemy na podobnych falach, a drugie sprawia problemy wychowawcze i odstaje od wizji, jaką sobie na początku założyliśmy” – mówi Małgorzata Mikołajczak-Woźniak.
Jaki z tego wniosek? Cóż, choć powtarzamy, że kochamy nasze dzieci tak samo, to jednak nie jest to takie oczywiste. Prawdopodobnie kochamy je równie mocno – to należy tu podkreślić. Ale na pewno nie w ten sam sposób. Każdy człowiek jest inny, ma inne potrzeby i inny temperament. To naturalne zatem, że nasze relacje są odmienne. Jednak nie to jest najważniejsze. Dziecko, przede wszystkim, powinno czuć bezwarunkową miłość i wsparcie ze strony swoich rodziców. Tylko na tym fundamencie będzie mogło w pełni – i zdrowo – się rozwinąć.
Zobacz także:
Do dysleksji pasuje słowo "spektrum". To nie tylko trudności z czytaniem i pisaniem
Sekret wychowania dzieci w Turcji. Tej jednej rzeczy możemy się uczyć od tureckich rodziców
Rodzice bagatelizują te zachowania. Psycholożka alarmuje: Mogą świadczyć o myślach samobójczych