Wyszukaj w serwisie
przed ciążą ciąża małe dziecko przedszkolak uczeń
Dziecko.Pacjenci.pl > Uczeń > Tu 2-miesięczne dzieci chodzą do żłobka, 3-latki do szkoły. Zgadniecie, co to za kraj?
Marta Uler
Marta Uler 24.03.2024 09:30

Tu 2-miesięczne dzieci chodzą do żłobka, 3-latki do szkoły. Zgadniecie, co to za kraj?

wychowanie dzieci we francji
Fot. Freepik/pvproductions

Polska szkoła to temat rzeka. My godzinami moglibyśmy wyliczać jej wady, ale obcokrajowiec pewnie dostrzegłby sporo plusów. Czy gdzieś indziej dzieci mają lepiej? Na pewno – inaczej. Może w pewnych kwestiach im łatwiej, a za to w innych – trudniej. Co kraj, to obyczaj, jak mówią. 

O tym, jak wygląda edukacja we Francji, rozmawiam z Agnieszką Moniak-Azzopardi, Polką, pochodzącą z nauczycielskiej rodziny, która wyjechała z Polski w wieku 18 lat. Dziś żyje we Francji, tam wychowuje swojego syna i tam pracuje. Jest nauczycielką w gimnazjum, wykładowczynią uniwersytecką oraz pisarką.

Szkoła obowiązkowa w wieku 3 lat

Marta Uler Portal Parentingowy: W jakim wieku idą dzieci do szkoły we Francji?

Agnieszka Moniak-Azzopardi: Szkoła we Francji zaczyna się od 3. roku życia. To jest coś w rodzaju polskiego przedszkola, ale nakłada już na rodziców pewien wymóg, obowiązek edukacyjny. Nie jest tak, jak w Polsce, że dziecko może chodzić do przedszkola, ale może też nie chodzić. Jest program, który trzeba zrealizować. Po drugiej grupie dziecko powinno znać niektóre litery, umieć liczyć np. do 10, mieć konkretny zasób słów.  

Alternatywą jest edukacja domowa, która znajduje się pod ścisłą kontrolą urzędników z kuratorium. Przynajmniej raz w miesiącu przychodzą do domu i sprawdzają, czy ta edukacja przebiega tak, jak należy, czy dziecko robi postępy.

Ta szkoła trwa przez 3 lata. Jest grupa najmniejszych dzieci, potem średniaków i starszaków. A od 6. roku życia zaczyna się podstawówka. Pierwsza klasa to tak jakby polska zerówka. Nazywa się CP, czyli Cours Préparatoire, klasa przygotowująca, a po niej jest po prostu druga klasa. Podstawówka trwa 5 lat. Następnie jest gimnazjum, które trwa 4 lata i liceum – 3-letni ogólniak, albo liceum zawodowe. Nauka kończy się maturą lub maturą zawodową, a sam obowiązek edukacyjny trwa do 18. roku życia.

Fot. Freepik

Francuskie mamy chcą jak najszybciej wrócić do pracy

Jaka jest różnica, taka najbardziej rzucająca się w oczy, między francuskim, a polskim podejściem do dzieci?

Choćby długość urlopu macierzyńskiego – we Francji mamy zaledwie 12 tygodni: 4 przed porodem i 8 po porodzie. Czasami udaje się u lekarza przedłużyć o kolejne 2…

I co dalej?!

Są żłobki. Chociaż nie ma w nich wystarczającej liczby miejsc dla wszystkich dzieci... Uważa się, że to szczęście mieć miejsce w żłobku! Ja go dostąpiłam – dostałam to miejsce, ale ponieważ mój synek zaczął chorować, musiałam zrezygnować. 

Jest także system niań, akredytowanych przez państwo, tzw. “assistantes maternelles”, czyli ”asystentek matek”. Za tego typu opiekę płacą rodzice, ale nie w 100 proc. Wszystko zależy od dochodów danej rodziny. Są też maksymalne i minimalne kwoty za godzinę. Dzisiejszy koszt za 1 dziecko w pełnym wymiarze godzin, czyli 8-18 przez 5 dni w tygodniu to maksymalnie 850 euro, z czego można dostać zwrot od państwa w wysokości około 370 euro.

Te opiekunki to kobiety, które przechodzą szkolenie, potem mają kilka wizyt w domu służb, które nadzorują opiekę nad małymi dziećmi. Taka niania może przyjąć maksymalnie czwórkę dzieci, a jej dom musi być specjalnie dostosowany – chodzi o odpowiednie wyposażenie, barierki, zabezpieczenia okien, itd. 

A wszystko po to, by matki mogły pracować. Przywiązanie Francuzek do pracy jest wyjątkowe, we Francji pracuje 80 proc. kobiet. 

Brzmi to trochę smutno.

Z takiego systemu opieki nad dziećmi, z tego co ja obserwuję, wynika, że dzieci bardzo wcześnie stają się samodzielne, uczą się życia w grupie, relacji. Nie są wychowywane w rodzinach, gdzie jest mama, babcia, starsze rodzeństwo, żadne "ciepełko domowe”. Nikt dzieci nie wyręcza, nie karmi. 

To ma dwie strony medalu. Z polskiego punktu widzenia, można powiedzieć, że to rzeczywiście smutne, nawet dramatyczne. Ale z drugiej strony, francuskie dzieci nie są ani bardziej nieszczęśliwe, ani bardziej schorowane na tle emocjonalnym, niż w innych krajach. 

Ja sobie chwaliłam ten system. Choć nie wszystko. Ten krótki urlop macierzyński był dla mnie trudny. Pracowałam w Paryżu, a mieszkałam w Bordeaux, to jest 600 km odległości. Musiałam dojeżdżać do pracy, po 2-3 dniach wracałam, i było mi bardzo ciężko rozstawać się z tak małym dzieckiem. Na całe szczęście moja mama mi wtedy pomogła. Przyjechała z Polski i zajmowała się synkiem, byłam więc spokojna, że jest w najlepszych rękach. No, ale tęskniłam.

Lekcje od rana do wieczora

Jednym z głównych tematów w Polsce jest przeładowany program w szkołach i przemęczenie dzieci. Teraz ma to się zmienić, ale jak to będzie, to dopiero czas pokaże. A jak jest pod tym względem we Francji? Czy tam też dzieci muszą się tak dużo, i tak długo, uczyć?

We Francji też jest duży nacisk na naukę. W podstawówce lekcje zaczynają się o 8.30, przerwa obiadowa trwa od godz. 11.30 do 13.30, a potem jest popołudniowa część lekcji do 16.00 lub 16.30. Tak jest każdego dnia, przez 4 dni w tygodniu, to się nie zmienia. W niektórych szkołach w środy lekcje są tylko rano, do obiadu. 

W gimnazjum i liceum jest już inaczej. Plan lekcji jest bardziej elastyczny, ale bywa, że uczniowie zaczynają lekcje o 8.00, a kończą o 18.00, w tym mają jedną godzinę na obiad. Każda lekcja trwa 55 minut, więc trochę tej nauki jest. A trzeba też zrobić prace domowe. W podstawówce obowiązuje taki przepis, że oprócz ćwiczeń typowo utrwalających, jak pisanie liter, jakieś zadania z matematyki, nie ma dużych prac pisemnych do domu. Dziecko ma po prostu powtórzyć materiał. Ale w gimnazjum, czyli mniej więcej od 11. roku życia, są już zadawane poważniejsze prace domowe. 

To, co mnie osobiście zaskoczyło w edukacji mojego syna to to, że każde dziecko ma w plecaku kalendarz do zapisywania prac domowych – niezależnie od dziennika elektronicznego. Dzięki temu nauczyciele starają się rozkładać te prace tak, by nie doszło do sytuacji, w której przez kilka dni nie będzie nic zadane, a potem nagle z kilku lekcji naraz. W gimnazjum wygląda to tak, że jest mniej więcej jedna godzina zadań domowych dziennie. W liceum, na początku, około 1,5 godziny dziennie, a w klasie maturalnej to już może być 3-4 godziny. 

No i oczywiście w weekendy też bywa tej pracy dużo do zrobienia. Im lepsza szkoła, im uczeń ma większe ambicje, im chce się dostać na lepsze studia, tym więcej musi pracować. 

Chciałabym na chwilę wrócić do przerwy obiadowej. Interesuje mnie, co dzieci jedzą między lekcjami, a także sam obiad. 2 godziny to dużo jak na zjedzenie posiłku. Dzieci pożywiają się w szkole, czy wracają do domu na obiad?

W szkołach jest zakaz jedzenia! Żadnych śniadaniówek dzieci ze sobą nie przynoszą, nie ma w ogóle instytucji drugiego śniadania. Śniadanie je się w domu, a o 11.30 już zaczyna się obiad. Trochę inaczej jest w przypadku dzieci z biednych dzielnic i z tak zwanych stref edukacji priorytetowej. Tam często są organizowane śniadania w szkołach, bo dzieci po prostu nie dostają nic w domu. 

Większość dzieci je w szkołach, ponieważ ich rodzice pracują. Ale część, może 10-15 proc., gdy mama nie pracuje, albo np. mieszkają z babcią, jest zabierana do domu na obiad. Pozostałe, od przedszkolaka, aż do maturzysty, jedzą w szkole. 

Mają do wyboru kilka przystawek zimnych i ciepłych, każdy uczeń bierze tackę – oprócz tych najmłodszych, którym trzeba podać do stolika – i nakłada sobie to, na co ma ochotę. Dwie przystawki – np. sałatki, awokado, jajka, zapiekanki, czy zupa. Potem jest danie główne – z mięsem lub wegetariańskie, zazwyczaj są warzywa na ciepło, ryż, ziemniaki, itp. Dalej jest ser i jogurt, zazwyczaj z sałatą – tak jedzą Francuzi! – i jeśli dziecko ma ochotę, to też może sobie to wziąć. Można dołożyć sobie też chleb. Do picia jest tylko woda. Podawany jest też deser, najczęściej owoc, ale czasem ciastka. Generalnie dzieci mają wybór. 

Francuzi cenią sobie swój czas wolny i umieją odpoczywać

Jaki jest system oceniania uczniów we Francji?

Od 0 do 20 punktów, choć w niektórych szkołach podstawowych wprowadzono litery A-D. Generalnie każdy nauczyciel, co 3 miesiące – bo we Francji są 3 trymestry: jesienny, zimowy i wiosenno-letni – ocenia każdego ucznia nie tylko na punkty, ale wystawia mu też ocenę opisową. Musimy w niej zaznaczyć, jakie umiejętności i jakie kompetencje posiadł dany uczeń, a jakie jeszcze wymagają dopracowania. To taki podwójny system oceniania i pochłania mnóstwo pracy. Ja mam 5 klas po 35 uczniów i każdemu z osobna muszę wypisać opinię. 

Nie te punkty, ale właśnie ocena opisowa jest tak naprawdę kluczowa. Co ważne, kładzie się nacisk na to, by opinie były napisane w sposób pozytywny. Podkreślamy więc mocne strony danego ucznia, żeby motywować go do nauki. Nie piszemy, że dziecko nie umie tego i tego, tylko że dana kompetencja wymaga od niego jeszcze trochę wysiłku, ale już jest na dobrej drodze!

Fot. Archiwum rozmówczyni. Agnieszka Moniak-Azzopardi z maturzystami

Rozumiem jednak, że jeśli ten czas szkolny jest tak bardzo intensywny pod względem nauki, to już raczej coś takiego jak zajęcia dodatkowe – piłka, angielski, tańce – już chyba nie funkcjonuje?

Ależ oczywiście, że są zajęcia dodatkowe! Im lepsza szkoła, im lepsza dzielnica, tym więcej jest tych zajęć, bo trzeba tu dodać, że generalnie, społeczeństwo francuskie jest bardzo zhierarchizowane. Dzieci z bogatszych rodzin, bardziej elitarnych, gdzie rodzice mają większy dochód i lepsze wykształcenia, mają więcej zajęć dodatkowych. A im niżej w hierarchii społecznej – tym mniej. Tam rodzice przykładają mniej wagi do rozwoju dziecka. 

Jest bardzo duży nacisk na sporty. Już od 3. roku życia dzieci są zapisywane do różnych klubów sportowych. Mój syn już kiedy miał 3 lata zaczynał od szermierki, potem było judo... Muzyka jest bardziej elitarna, bo i te zajęcia są dużo droższe. Ale dzieci chodzą też na zajęcia teatralne, plastyczne. A kiedy? W podstawówkach zwykle w środy. Albo w soboty. Co ciekawe, zajęcia pozalekcyjne, jeśli odbywają się w klubach miejskich, są często dofinansowywane przez miasto. Na przykład rok zajęć na basenie dla maluchów to może być koszt zaledwie 200 euro, ale na prywatnej pływalni to może być 3 razy tyle.

Wspomniała Pani o trzech trymestrach, nie jak w Polsce – dwóch semestrach. A wszystkie podobno oddzielone są od siebie feriami. Wynika z tego, że nauki jest dużo, ale jest też trochę czasu na życie!

Tak, jest bardzo dużo ferii we Francji! Okresy nauki trwają po 6-7 tygodni i potem są dwa tygodnie odpoczynku. Pierwsze ferie są już jesienią, pod koniec października, kolejne na święta Bożego Narodzenia, zimowe na narty – zazwyczaj w lutym, i wiosenne w okolicach Wielkanocy – wszystkie po 2 tygodnie. A potem 2 miesiące wakacji. Łącznie wychodzi, że są 4 miesiące przerwy w nauce w ciągu roku.

Rzeczywiście, dzieci mają okresy takiej bardzo intensywnej, wytężonej pracy, ale potem przychodzi czas, by odetchnąć. Uważam, że te przerwy są bardzo potrzebne. Osobiście bardzo sobie chwalę taki system. Pozwala na oddech, na wyjazd, na zobaczenie czegoś innego. I na zebranie energii do dalszej pracy.

Zobacz także:

Zaczynają szkołę w wieku 4 lat, ale to i tak najszczęśliwsze dzieci na świecie. Jak Holendrzy to robią?

Szokujące zmiany w programie biologii. Nie będą uczyć o dojrzewaniu

Przerwa wielkanocna w szkołach. Tak dużo wolnego jeszcze nie było

Polub PortalParentingowy.pl na Facebooku i bądź z nami na bieżąco

Powiązane
Niemowlę
Jak wspierać prawidłowy rozwój niemowlęcia, które nie jest karmione piersią?