Szkoły wymagają tego od rodziców, ale to niezgodne z prawem. Prawnik nie ma wątpliwości
Gdy nasza pociecha opuszcza kilka dni w szkole, należy usprawiedliwić jej tę nieobecność. Wielu rodziców podaje też do wiadomości wychowawcy powód, dla którego zatrzymali dziecko w domu. Bywa jednak, że nauczyciele w ten sposób nadużywają swojej władzy.
To, dlaczego dziecko nie przyszło do szkoły, to prywatna sprawa rodziny. A uczeń ma prawo nie życzyć sobie, by nauczyciele oraz jego koledzy wiedzieli o nim wszystkiego.
Zasady usprawiedliwiania nieobecności w szkole
Zwykle, gdy dziecko choruje, zostaje w domu. A wtedy w szkole powstają nieobecności. Nieobecności te należy usprawiedliwić. Rodzice zwykle robią to za pośrednictwem systemu elektronicznego danej szkoły lub w inny ustalony przez placówkę sposób. Status szkoły dookreśla jeszcze szczegóły dotyczące usprawiedliwień, jak np. czas, w którym należy to zrobić.
Bardo często zdarza się także, że od rodziców – lub pełnoletnich uczniów – wymaga się podania przyczyny nieobecności. A to już jest sprawa drażliwa, kontrowersyjna i... niezgodna z prawem. To, dlaczego dziecko nie przyszło do szkoły, jest po prywatną sprawą danego dziecka i jego rodziny.
Prawnik wyjaśnia zawiłości
Kwestię usprawiedliwiania nieobecności dziecka w szkole poruszył także na swoim profilu @prawomarcina na TikToku prawnik Marcin Kruszewski . Oto co mówi na temat wyjaśniania nauczycielowi powodu, dla którego dziecko nie przyszło do szkoły:
"Nigdzie w przepisach nie ma mowy o tym, że szkoła ma prawo pytać o powód nieobecności. Przepisy absolutnie nie nakazują uczniowi podawania przyczyny nieobecności. Wyobraźmy sobie sytuację, że uczeń choruje na jakąś wstydliwą chorobę. Np. nie chce mówić o swoich problemach psychicznych. Wyobraźmy sobie, że umarł mu ukochany dziadek.
W takich sytuacjach zazwyczaj nie lubimy opowiadać, dlaczego nie było nas w szkole. Możemy narazić się na śmieszność. I jeżeli powiecie mi, że tylko wychowawca się o tym dowie, to jest to kompletna fikcja. Plotki w szkole nie rozsiewają się tylko na szkolnych korytarzach, ale także w pokoju nauczycielskim. Ja osobiście, gdybym przeżył jakąś prywatną tragedię, nie chciałbym dzielić się z nią z niezaufanym nauczycielem. Uczeń nie ma obowiązku podawać przyczyny swojej nieobecności”.
Tu chodzi tylko o dobrą i wolną wolę
Wychowawca, który chce być blisko swoich uczniów, który chce mieć świadomość także tego, jak wygląda ich życie prywatne, który jest oddany swojej klasie i potrafi wzbudzić zaufanie zarówno dzieciaków, jak i ich rodziców, z pewnością uszanuje powód nieobecności dziecka i nie dopuści do tego, by informacja ta rozniosła się gdzieś dalej.
Jeżeli obie strony, czyli nauczyciel i dzieci, wraz ze swoimi rodzicami (lub pełnoletni uczniowie), sobie ufają, wtedy można podać przyczynę nieobecności. "Tę wykładnię artykuł 99 ustawy Prawo Oświatowe podziela też UODO (Urząd Ochrony Dóbr Osobowych)” – podkreśla Kruszewski.
Zatem, jeżeli uznamy to za stosowne, możemy, usprawiedliwiając nieobecność ucznia, podać przyczynę tej nieobecności, ale nie możemy być do tego w żaden sposób zobligowani np. statutem szkoły.
Zobacz także:
Jedynka na semestr i co dalej?! Czy niedostateczny trzeba poprawiać
Lepsza zerówka w przedszkolu czy w szkole? Nasze mamy wskazują plusy i minusy
Nauczyciele wystawiają zagrożenia na potęgę. Ale czy mają do tego prawo?