Nie musisz ślęczeć z nim do nocy. To dobry moment, by odpuścić odrabianie lekcji z dzieckiem
To jest odwieczny dylemat rodziców. Czy młodemu człowiekowi należy pomagać podczas odrabiania lekcji? Czy raczej zostawić go z tym problemem sam na sam? Podsuwać możliwe rozwiązania, czy liczyć na to, że odkryje je samodzielnie?
W jednym i drugim podejściu znaleźć można zarówno plusy, jak i minusy. To, co je natomiast łączy, to to, że praca domowa jest w ogóle czymś, z czym trzeba się zmierzyć. Jakoś ją pokonać.
Prace domowe – za i przeciw
Prace domowe to stały punkt sporny między nauczycielami a uczniami. Przeciwnicy tej formy nauki uważają, że powinna być w ogóle zlikwidowana, zwolennicy natomiast, że nie da się przerobić całego materiału szkolnego wyłącznie podczas lekcji. Rozmawiałam o tym z nauczycielką języka polskiego w 28. LO w Krakowie, Weroniką Szelęgiewicz, która lata temu zrezygnowała z zadawania prac domowych. Widzi w tym same plusy:
– Choćby to, że nie muszę weryfikować, czy te prace są samodzielne. Przecież nie jestem w stanie „wyguglować” wszystkich prac ponad setki uczniów, to nierealne. Z drugiej strony, jeśli praca nie jest samodzielnie napisana, to nie ma żadnej wartości ani dla mnie, ani dla ucznia. Po co w takim razie ona w ogóle jest? – powiedziała.
W szkole mojego syna kiedyś pani dyrektor postanowiła, że nauczyciele nie będą zadawać prac domowych. Jednak nie udało jej się to. Przez 1-2 lata faktycznie było tych prac mniej, z czasem jednak powróciły stare zwyczaje. Ponoć nie dało się inaczej. Materiału jest bardzo, bardzo dużo. A więc prace domowe są i trzeba się z tym pogodzić. Pytanie tylko, czy zostawiać dzieci same z tym ciężarem, czy jednak nie?
Pomagać czy nie pomagać – oto jest pytanie
Gdy chodziłam do podstawówki, uczyłam się jakby przy okazji. Nigdy nie czytałam podręczników, wystarczało mi to, co usłyszałam na lekcjach. Nie byłam oczywiście w związku z tym wzorową uczennicą, ale byłam dobra. Natomiast moja mama uważa, że „wyszłam na ludzi” głównie dzięki jej pracy. Dzień w dzień, przez niemal całą podstawówkę pilnowała moich prac domowych.
Często do późna ze mną siedziała, kiedy coś było wyjątkowe trudne, także dla niej. Podobno, gdyby nie ona, miałabym same tróje. Czy tak by było faktycznie – żeby się przekonać, trzeba by sprawdzić, jak to jest w równoległej rzeczywistości... Nigdy się tego nie dowiemy. Skłaniam się jednak do stwierdzenia, że ta pomoc rodzica, przynajmniej w pierwszych latach szkoły, jest jednak potrzebna.
Choć zdaję sobie sprawę, że znajdą się i tacy, którzy powiedzą, że dziecko samo powinno radzić sobie z pracami domowymi. Bo wtedy uczy się:
- odpowiedzialności,
- pamiętaniu o tym, co jest ważne, co od niego zależy,
- obowiązkowości,
- systematyczności.
Dobrym rozwiązaniem jest złoty środek
Tak jak kiedyś moja mama mnie, tak i ja pomagałam w lekcjach mojemu dziecku. Oczywiście – nie do przesady. Nie sprawdzałam codziennie jego zeszytów i ćwiczeniówek. Ale uważałam, że muszę mieć pewną kontrolę nad tym, co tam (i w jego głowie) się dzieje. Po prostu dlatego, żeby nie dopuścić do powstania zbyt dużych zaległości. Zaległości to wielkie zło, jeśli chodzi o naukę. Generuje masę stresu, którego można przecież uniknąć.
Dziś mój syn jest już licealistą i oczywiście już teraz nie pomagam mu w lekcjach, no, chyba że wyraźnie poprosi. Oto co mówi na temat odrabiania lekcji wspólnie z rodzicem: – Staram się sam odrabiać prace domowe, korzystam przy tym z podręcznika lub internetu. A jeśli mimo wszystko sobie nie mogę poradzić, mam dwie opcje: albo proszę mamę o pomoc, albo przed lekcją mówię nauczycielowi, że próbowałem, ale mi nie wyszło. Pokazuję te próby.
Julian, lat 14, mówi dalej: – Starsi uczniowie powinni próbować sami sprostać trudom pracy domowej. Natomiast, moim zdaniem, w klasach 1-3, dobrze jest, kiedy rodzice bądź starsze rodzeństwo pomagają dziecku w lekcjach. To się może bardzo przydać. Do dziś pamiętam, że to mama nauczyła mnie, jeśli chodzi o matematykę, jak przekształcić pytanie, by sformułować odpowiedź.
Czytaj dalej:
Dzisiejsza młodzież to fleje. Kiedyś nikt nie odważyłby się prowadzić tak zeszytu
Nauczyciel pozwolił uczniom spać na lekcji. Po wszystkim wystawił im oceny
Rodzice są zmartwieni dużą ilością sprawdzianów swoich dzieci