3-miesięczny Gabryś trafił do szpitala z gorączką, zmarł następnego dnia. Rodzice nie wiedzą, jak do tego doszło
W szpitalu w Lubinie (woj. dolnośląskie) z nieznanych przyczyn zmarło niemowlę. 3-miesięczny Gabryś trafił do placówki z gorączką, a zaledwie 24 godziny później przestał oddychać. Sprawę bada prokuratura. Rodzice oczekują wyjaśnień.
Zaczęło się od gorączki
Gabryś trafił na oddział pediatryczny Regionalnego Centrum Zdrowia w Lubinie 19 listopada, po tym jak jego rodzice, Agnieszka i Adrian Koszewar, zauważyli, że maluszek gorączkuje i postanowili zawieźć dziecko do szpitala.
Przypomnijmy, że prawidłowa temperatura ciała u niemowląt wynosi od od 36,5°C do 37,5°C. W przypadku dzieci do 6. miesiąca życia, gorączka powyżej 38°C wymaga pilnej konsultacji z lekarzem.
3-miesięczny Gabryś zmarł w szpitalu w Lubinie
Niestety, chociaż chłopiec szybko trafił do szpitala, jego stan się pogorszył. W środę, 20 listopada, po kilku godzinach od przyjęcia na oddział pediatryczny, lekarze zauważyli, że maluszkowi zaczęła spadać saturacja.
Na ciele chłopca pojawiły się też wybroczyny, czyli czerwone plamy na skórze, które nie blakły pod naciskiem. Takie zmiany skórne mogą być objawem poważnej infekcji. Jeśli nie znikają lub towarzyszą im inne poważne objawy, wymagają konsultacji z lekarzem.
– Gabrysiowi zaczęła spadać saturacja. Lekarka przyszła i powiedziała, że ze względu na te wybroczyny nasz syn trafi na oddział zakaźny we Wrocławiu. O tym, że druga karetka przyjechała, nikt mnie nie poinformował – mówiła w rozmowie z "Faktem" mama chłopca.
Gabryś nie zdążył jednak trafić do wrocławskiego szpitala. Po kilku godzinach jego stan uległ dalszemu pogorszeniu i chłopczyk zmarł. Nie wiadomo jeszcze, jaka była przyczyna śmierci maluszka. Śledztwo w tej sprawie prowadzi Prokuratura Rejonowa w Lubinie.
Rodzice dziecka pogrążeni w żałobie
– Odkąd Gabryś zmarł, miałam go cały czas na rękach. Nikt do mnie nie przyszedł, nikt się nie zapytał, jak się czuję – mówi "Faktowi" zrozpaczona pani Agnieszka.
Rodzice nie potrafią pogodzić się z faktem, że ich długo wyczekiwane dziecko niespodziewanie zmarło. Z relacji ojca dziecka wynika, że pani Agnieszce podano Relanium – silny lek uspokajający, którego substancją czynną jest diazepam. Kobiecie wsparcia próbował udzielić psycholog. Pani Agnieszka nie była jednak w stanie rozmawiać.
– Tyle rzeczy chciałem pokazać synkowi, tyle rzeczy chciałem z nim robić – mówi ojciec. – Chcemy sprawiedliwości. Chcemy, żeby żadne dziecko nigdy więcej w tym bezdusznym szpitalu nie poniosło śmierci – dodaje ze łzami w oczach.
Zwróćmy uwagę, że z psychologicznego punktu widzenia żałoba po stracie dziecka może być bardziej dotkliwa niż po stracie małżonka. Rodzice mogą doświadczać wówczas nie tylko smutku i żalu, ale również depresji i zaburzeń lękowych.
Szpital nie komentuje sprawy
Po tragedii rodzice Gabrysia zwrócili się do zarządu szpitala z prośbą o wyjaśnienia, jednak do tej pory nie otrzymali odpowiedzi. "Na razie wiadomo jedynie, że stanowisko placówki zostanie przedstawione po zebraniu wyjaśnień od personelu” – podaje serwis miedziowe.pl.
W piątek, 22 listopada, została przeprowadzona sekcja zwłok, której wynik będzie miał kluczowe znaczenie dla dalszego przebiegu śledztwa. Prokuratura Rejonowa w Lubinie bada okoliczności śmierci chłopca.
Zobacz też:
Śmierć w krakowskim żłobku - są wyniki sekcji zwłok chłopca
Przeżył śmierć kliniczną trzy razy. Powiedział, co zobaczył “po drugiej stronie”
Czy mamy prawo decydować o własnej śmierci? Sprzeczne stanowiska ws. eutanazji