Wyszukaj w serwisie
przed ciążą ciąża małe dziecko przedszkolak uczeń
Dziecko.Pacjenci.pl > Przedszkolak > Zegarek za 1600, torebka za 4 tysiące. Rodzice prześcigają się w pomysłach na prezenty na zakończenie roku
Marta  Lewandowska
Marta Lewandowska 04.05.2024 12:53

Zegarek za 1600, torebka za 4 tysiące. Rodzice prześcigają się w pomysłach na prezenty na zakończenie roku

dzieci w klasie
Fot. Pixabay/ 11404570

W dniu zakończenia roku szkolnego szło się do kwiaciarni, brało jeden kwiatek i wręczało wychowawcy, gdy ten podawał świadectwo. Potem był uścisk dłoni i wakacje. Jednak w pewnym momencie coś poszło nie tak i rodzice postanowili zacząć kupować wychowawcom prezenty. Nie drobne upominki - najprawdziwsze prezenty. Oczywiście bardzo kosztowne.

Nauczyciele nie chcą i nie potrzebują tych "darów". Ale niektórzy rodzice wymyślili, że biorą udział w jakiś zawodach, kto wymyśli droższy prezent, oczywiście najlepiej składkowy. W efekcie składki na zakończenie roku z niektórych klasach liczy się w setkach złotych!

Kupimy jej torebkę

Kamila do dziś wybucha śmiechem po tym, jak trzy lata temu rodzice z klasy jej córki wpadli na pomysł, żeby kupić wychowawczyni skórzaną torebkę marki premium. - Mówimy o wydatku rzędu 4 tys. zł! - wspomina. - Oznaczało to zrzutkę po "jedyne" 200 zł od dziecka. Odmówiłam udziału w tej składce, Iga zaniosła wychowawczyni kwiatki. Reszta rodziców była oburzona. Ciekawa jestem, czy napisali w liściku, że ten prezent nie jest od mojej córki - dodaje.

Kobieta zaznacza, że zwyczajnie jej nie stać na takie wydatki, dwoje dzieci wychowuje sama, ma kredyt na mieszkanie, ale innych rodziców zupełnie to nie obeszło. Warto dodać, że córka Kamili była wówczas w drugiej klasie szkoły podstawowej. 

- Nie wiem, co wymyślą na koniec podstawówki, ale nie będę się zadłużać, żeby spełniać czyjeś chore fantazje, jak ich stać - to śmiało, ja takich horrendalnych pieniędzy nie będę wydawać - kończy.

zakończenie roku szkolnego
Fot. ShutterStock/Kekyalyaynen

Festiwal próżności na zakończenie roku

Wśród równie wylewnych pomysłów rodziców znalazły się obrazy od całkiem znanych artystów, pobyty w SPA, oczywiście dla dwóch osób, zestawy pościeli, zastawy obiadowe z wyższej półki, perfumy za kilkaset złotych i wiele, wiele innych. Rodzice prześcigają się w pomysłach, a każdy kolejny jest droższy od poprzedniego. Zwykle brakuje niestety odważnego, który na forum sprzeciwi się tak dużym wydatkom. 

W efekcie niechętnie, ale płacą wszyscy, albo prawie wszyscy. Nauczyciele z tych drogich prezentów też wcale zadowoleni nie są. Po pierwsze dlatego, że te kosztowne podarunki nie zawsze trafiają w ich gust, po drugie dlatego, że będąc uczciwymi, powinni od nich zapłacić podatek. Po trzecie wiedzą doskonale, że nie każdy prezent jest z serca.

Nauczyciele nie chcą prezentów

Ania uczy angielskiego w szkole podstawowej na południu Polski. W ubiegłym roku dostała od klasy, w której była wychowawczynią zegarek. - Cena regularna tego zegarka to 1599 zł. W życiu bym nie kupiła sobie tak drogiego czasomierza. Jest piękny, ale wolałabym go nie dostać - przyznaje. Całkiem przypadkiem była świadkiem rozmowy jednej z mam swojego ucznia ze znajomą.

- Opowiadała, jak musiała pożyczyć pieniądze od siostry, żeby złożyć się na prezent dla mnie, bo pozostali rodzice wywierali na niej presję. Przewodnicząca trójki klasowej kupiła zegarek bez konsultacji, bo ponoć trafiła się okazja, potem podała reszcie numer konta, aby oddali jej pieniądze - wspomina nauczycielka. - To było szalenie niezręczne, chciałabym oddać ten prezent, ale jak poczułaby się reszta?

Podziękujmy tak, żeby było miło, a nie niezręcznie

Nauczycielowi na zakończenie roku można nie dać nic. Wystarczy podziękowanie za zaangażowanie i wsparcie. Miłym gestem jest kupienie kwiatka dla wychowawcy. Jeśli nie kwiatek, to może czekoladki? Nie wywoła też niezręczności podarowanie wychowawcy zabawnego kubka, albo pięknej filiżanki i zestawu aromatycznych herbat. 

Najlepiej w tej kwestii poradzić się jednak dzieci. Uczniowie mogą mieć własny, kreatywny pomysł. Na pewno też znają wychowawcę lepiej, niż rodzice i będą wiedzieli, choćby jakie czekoladki będą mu najbardziej smakować. Najważniejsze jednak to nie przesadzić, żeby ten drobiazg nie wywołał u nikogo zażenowania, czy po prostu dyskomfortu. 

Zobacz także:

Ta majówka to koszmar! Nie mam jak zorganizować opieki dla dzieci

Dwa tygodnie do matury. CKE przekazała ważny komunikat na temat egzaminu

Mogą zarobić 6 tys. złotych od razu po maturze. Wystarczy, że wybiorą ten zawód

Powiązane
5 godzin egzaminu i ustna matematyka. Matura w PRL była trudniejsza i znaczyła dużo więcej niż dzisiaj
matura w PRL
Matura w PRL
Na kilka dni przed pierwszymi maturami absolwenci liceów na pewno drżą ze strachu o to, co znajdą w tegorocznych arkuszach egzaminacyjnych. 40, 50 czy 60 lat temu do egzaminu dojrzałości w czasach PRL podchodzili nasi rodzice albo dziadkowie. Nimi także targały silne emocje, ale dla nich matura była czymś więcej niż dzisiaj. Jak to wtedy wyglądało?W tamtych czasach nie każdy miał szansę zdawać maturę, a wiele osób kończyło swoją edukację na poziomie szkoły podstawowej. Nie tylko dlatego w PRL matura znaczyła dużo więcej niż dzisiaj. Była pewną oznaką prestiżu i niestety także częścią naturalnej selekcji, nie tylko na komunistycznym rynku pracy. Ale jak już komuś udało się zdać maturę i dostać na studia, to mógł być spokojny o zatrudnienie. Dzisiaj o takim spokoju maturzyści mogą pomarzyć.
Czytaj dalej
Położne ze staszowskiej porodówki walczą o oddział. To, co tam się stało, wzbudza grozę
położne
położne ze Staszowa
W niewielkiej miejscowości Staszów w województwie świętokrzyskim zawieszono pracę oddziału ginekologiczno-położniczego. Od kilku dni sytuacja wygląda tam wyjątkowo nieciekawie. Jest to jedyna porodówka w okolicy i rodzące kobiety muszą jeździć do innych, oddalonych o kilkadziesiąt kilometrów.Wizja zamknięcia szpitala wisiała już od grudnia ubiegłego roku. A 22 kwietnia dyrektor placówki podjął decyzję o zawieszeniu pracy oddziału na czas nieokreślony. Powód? Jak to często bywa – pieniądze.
Czytaj dalej