Wpatrzeni w telefon od rana do nocy. Gdy wy narzekacie na komórki w szkołach, ja za nie dziękuję
"Najlepiej aż sam na niego zapracuje" - odpowiadaliście pół żartem, pół serio na nasze pytanie o to, w jakim wieku dziecko powinno dostać swój pierwszy telefon komórkowy. Dość stanowczo stwierdziliście też, że szkole dzieci telefonów używać nie powinny.
Ale czy telefon, używany zgodnie z przeznaczeniem, kiedy dziecko wie, do czego służy, a czego absolutnie robić mu nie wolno, jest zły? Dzieci do drugiego roku życia nie powinny wcale korzystać z tego typu urządzeń, ale uczeń, w mojej opinii, jak najbardziej telefon mieć powinien.
Kilkulatek nie powinien wiedzieć o istnieniu smartphona
Przychodzi mi tu do głowy zdanie, które słyszymy często: "Najlepszymi rodzicami są bezdzietni". Każdy jest pełen ideałów, nie chcemy dawać dzieciom słodyczy i wychowywać ich przy ekranach, ale w życiu bywa różnie i nie można sobie robić wyrzutów, jeśli trzylatek obejrzy przed spaniem jeden odcinek bajki. Jednak niedopuszczalne jest, aby dziecko siedziało godzinami przy telewizorze, czy smartfonie. Niezależnie od tego, co wyświetla się na ekranie.
Niestety, złe wieści dla miłośników telewizorów włączonych w tle. To też się liczy, jako oglądanie, do mózgu małego dziecka dociera masa bodźców, z którymi ono niekoniecznie sobie poradzi, a niebieskie światło ekranu zaburza naturalny rytm dnia i sprawia, że mózg dziecka myśli, że ciągle jest środek dnia. To powoduje niepokój, nerwowość, męczy wzrok i przyczynia się do problemów z zasypianiem.
Swojego telefonu nie powinien mieć przedszkolak, który zwykle nie umie czytać, ani pisać i raczej nie spędza czasu bez opieki. Jeśli ciągle jest w towarzystwie dorosłych, to nie musi mieć własnej komórki, żeby np. zadzwonić do babci. Dziecko nigdy nie powinno jeść oglądając bajki. Jednak w moim odczuciu są sytuacje, kiedy nawet pierwszoklasista własny telefon mieć powinien.
Fot. Pixabay
Dziecko w szkole z telefonem? Tak, ale...
Posłużę się dwoma przykładami z własnego doświadczenia, które sprawiły, że podziękowałam losowi, że zdecydowaliśmy się dzieciom komórki podarować dość wcześnie. Mieszkamy na wsi i moi synowie dojeżdżają do szkoły autobusem szkolnym. Sytuacje, kiedy ich odbieramy lub odwozimy, są bardzo sporadyczne.
Szkoła nie wypuszcza bez opieki dzieci, które są młodsze niż 10 lat, chyba że mają odpowiednią karteczkę od rodzica. Moje najstarsze dziecko było w drugiej klasie i umówiliśmy się, że po szkole pójdziemy do fryzjera tuż obok placówki. Powiedziałam synowi, żeby wyjaśnił paniom, że do autobusu dziś nie wsiada, tylko czeka na mnie w świetlicy.
Odebrałam młodsze dziecko z przedszkola i poszłam po starsze do szkoły. Jego tam nie było. Przekonał panie, że ma czekać na mnie pod szkołą, więc... go wypuściły. Na szczęście miał telefon. Znudziło mu się czekanie i poszedł do fryzjera, kiedy zadzwoniłam, był w połowie drogi. Po tej sytuacji, choć trzymaliśmy przeprosiny, a dziecko zostało odpowiednio pouczone, uznaliśmy, że młodszy, kiedy zacznie naukę w szkole, też od razu dostanie telefon. Na wszelki wypadek.
Wylądował w innym mieście
Choć bardzo bym chciała, żeby ta sytuacja została przeze mnie wymyślona, to niestety zdarzyła się na prawdę. Młodsze dziecko było również w drugiej klasie. Pierwszy dzień w szkole po feriach zimowych. Odprowadziłam go na przystanek, wsiadł do autobusu i pojechał. Lał straszny deszcz. Tuż przed 8:00 syn zadzwonił do mnie, że... nie wie, gdzie jest, strasznie płakał.
Dziecko zasnęło w autobusie i opiekunka go nie zauważyła. Autobus nie należy do gminy, ale do zewnętrznego przewoźnika. Kierowca prosto spod szkoły pojechał w kolejny kurs. Z pobliskiego miasteczka miał jechać do Warszawy, a potem Krakowa. Na szczęście właśnie w tym pierwszym mieście sprawdzał czystość w autobusie i znalazł śpiącego 8-latka.
Czy dziecko w takim stresie przypomniałoby sobie numer telefonu rodziców, gdyby nie miało go zapisanego w telefonie? Nie sądzę. Zostawię bez komentarza tę sytuację i szukanie winnych, bo sprawa została już dawno wyjaśniona. Ale jeśli ktoś pyta mnie, czy dziecko w szkole potrzebuje telefonu, odpowiadam stanowczo: Tak, jeśli przemieszcza się bez rodziców.
Telefon dla dziecka nie oznacza telefonu na lekcjach
Jeśli przywozisz i odbierasz dziecko ze szkoły, możesz to nieco przeciągnąć zakup telefonu. Ale nie da się tego zrobić w nieskończoność. Każdy czwartoklasista w tym kraju otrzyma w tym roku laptopa na własny użytek i nie ma sensu udawać, że z ekranów takie dziecko nie korzysta. Dziś świat wgląda inaczej, niż 30 lat temu i elektronika jest nieodzowną częścią życia tych dzieci. Niezależnie od tego, czy nam się to podoba, czy nie.
Już w czwartej klasie na niektórych lekcjach dzieci wchodzą na polecenie nauczyciela ze swoich telefonów na wskazane przez nauczyciela strony i rozwiązują quizy związane z tematem lekcji. Tak, cyfryzacja postępuje. Dzieci muszą się uczyć korzystania właściwego i bezpiecznego z internetu i takich urządzeń, bo w świecie, do którego trafią, będzie to od nich wymagane.
Dziecko musi wiedzieć, że nie może nikogo fotografować i filmować bez jego zgody, nie powinno do ukończenia 13 r.ż. korzystać z mediów społecznościowych. Rodzic powinien zatroszczyć się o to, aby świat offline był dla dziecka nie mniej ważny od cyfrowego. Zachęcajmy dzieci do czytania książek, ruchu na świeżym powietrzu i spotkań z przyjaciółmi.
Sprawdzajmy ich aktywność w sieci, ale nie udawajmy, że telefony nie istnieją. Sami rzadko wypuszczamy je z rąk. Świećmy przykładem i uczmy, jak być bezpiecznym i odpowiedzialnym użytkownikiem telefonu, bo on sam nie jest niczym złym.
Zobacz także:
Zaraz posypią się kary. Rodzice sprzedają laptopy, które dostali od rządu
Premier Morawiecki wściekły na youtuberów. Nazywa ich pedofilami