Wyszukaj w serwisie
przed ciążą ciąża małe dziecko przedszkolak uczeń
Dziecko.Pacjenci.pl > Ciąża > Patologia ciąży, to naprawdę PATOLOGIA. "Idę zapalić, pilnuj drzwi"
Marta Uler
Marta Uler 13.02.2024 14:06

Patologia ciąży, to naprawdę PATOLOGIA. "Idę zapalić, pilnuj drzwi"

Patologia ciąży
Fot. Freepik

Na ten oddział trafiają kobiety w ciąży, u których doszło do pewnych komplikacji zdrowotnych. Może chodzić o cukrzycę ciążową, czy nadciśnienie tętnicze w przypadku matki, ale też o różne problemy dziecka, jak choćby owinięcie pępowiną. 

Niektóre kobiety spędzają na “patologii” tylko kilka dni lub tygodni, inne muszą leżeć przez niemal całą ciążę, jeśli istnieje zagrożenie przedwczesnym porodem. Dla wielu z nich ten oddział staje się w pewnym momencie drugim domem. I nieraz zapominają, dlaczego się tu znalazły.

Duszny zapach dymu papierosowego

– Mąż przywiózł mnie do szpitala, jak w 32. tygodniu poczułam, że chyba zaczynam rodzić – opowiada Magda. Wszystko działo się tak szybko, że już nawet nie pamiętam, jakie dokładnie badania mi robiono na izbie przyjęć, zresztą stres robi swoje. Cieszyłam się tylko, że lekarz, który mnie przyjmował, był bardzo spokojny i opiekuńczy i dał mi do zrozumienia, że jestem w dobrych rękach.

Dowiedziałam się, że aż do porodu mam zostać na oddziale patologicznym. Mam leżeć, odpoczywać, przyjmować leki i się nie denerwować. I wtedy przewieziono mnie do mojego pokoju. A tam... jeszcze dwie kobiety i unoszący się zapach dymu papierosowego. Pomyślałam, że coś mi się pewnie wydaje, zwłaszcza że położna, która mi pomagała, chyba nic nie zauważyła.

Była północ, gdy położna już poszła, a ja byłam tak wykończona, że chciałam tylko zasnąć. Ale wtedy jedna z dziewczyn odezwała się do drugiej: “Teraz ja idę, zamknij za mną drzwi”. Po czym wyszła na balkon zapalić. Tak to właśnie wyglądało. Patologia ciąży, kobiety przerażone tym, że mogą stracić dziecko oraz takie, którym to “zwisa i powiewa”. To było fatalne doświadczenie. 

"Patologia” to czasem dobre określenie

Na patologię ciąży trafiają kobiety, u których w przebiegu ciąży doszło do jakichś komplikacji. Tu może chodzić o cukrzycę ciążową, krwawienie z dróg rodnych, nadciśnienie tętnicze, cholestazę, przodujące łożysko i wielu innych powodów, dla których pozostawanie w domu może być po prostu niebezpieczne zarówno dla matki, jak i dla dziecka. 

Istnieją też oddziały perinatologiczne, które są nieco bardziej nakierowane na opiekę nad dzieckiem, niż nad matką. Tu trafiają więc z reguły zdrowe kobiety, których dzieciom coś dolega – mogą być np. hipotroficzne (czyli za małe), owinięte pępowiną i oczywiście z wieloma jeszcze poważniejszymi problemami zdrowotnymi. Patologia i perinatologia trochę się przenikają nawzajem i ze sobą współpracują.  

W szpitalu, pod czujnym okiem lekarzy, z dostępem do natychmiastowych badań, kobiety mają duże szanse dotrwać bezpiecznie do porodu i urodzić zdrowe dziecko. Tak naprawdę, jedyne w tym momencie co muszą, to odpoczywać, zdrowo się odżywiać i pozytywnie myśleć. Niestety, dla niektórych to zbyt wiele. 

Na "patologii" jak na koloniach

Ciekawe doświadczenia z oddziału miała też Klara, dziś mama pięcioletniego, zdrowego chłopaka: – Było upalne lato, kiedy okazało się, że muszę aż do porodu spędzić czas na patologii. Mój mały był za mały, a do tego miał na szyi pętlę z pępowiny. W szpitalu spędziłam 3 tygodnie, podczas których miałam poczucie, że moje dziecko otoczone jest najlepszą opieką. KTG miał robione dwa razy na dobę, a do tego co dwie godziny położna sprawdzała jego tętno. 

Szpital był pięknie odnowiony i klimatyzowany (nie to, co moje mieszkanie – 27 st.C), w dodatku dostałam ekstra łóżko przy oknie i szczerze mówiąc, było mi tam bardzo dobrze. Jedzenie było nie najgorsze, ale wiadomo, że lepsze jest domowe – mąż przywoził mi więc codziennie obiad od swojej albo mojej mamy. Odpoczywałam sobie, to na pewno. W domu nie miałabym na to szans. Ale to, na co się przy okazji napatrzyłam, to moje.

Inne kobiety prowadziły tam intensywne życie towarzyskie. Odwiedzały się w pokojach, plotkowały, chichotały, jakby nieświadome tego, gdzie są i z jakiego powodu. Czasem czułam się jak przed laty na koloniach. Dziewczyny zamawiały sobie pizzę i burgery i filowały na kuriera w oknie, żeby oddziałowa nie zobaczyła. 

Hitem było, jak jedna kobieta załamała się pewnego dnia z powodu stanu końcówek swoich włosów: “Muszę pójść do fryzjera, bo potem już nie pójdę” – usłyszałam. Zafascynowało mnie to, że ktoś w ogóle może w tym momencie zwracać uwagę na fryzurę. Dziecko tej “laski” w 39. tc ważyło 1900 g, nie chciało przybierać. Wybłagała przepustkę i na cały dzień opuściła oddział. Wróciła wieczorem z ekstra balejażem, umalowana i zadowolona.

Nieświadomość jest błogosławieństwem

– Potem, już na położniczym, zobaczyłam tę dziewczynę rozczochraną, z przeciekającymi wkładkami laktacyjnymi, z czerwonymi od płaczu oczami, jak pchała ten szpitalny wózek z dzieckiem. Jej córeczka nie umiała ssać. Tak bardzo się o nią martwiła, była tak maleńka, że ledwo ją było widać z becika – wspomina Klara.

Tak to jest. Macierzyństwo nie zawsze rodzi się w kobiecie już w trakcie ciąży. Niektórym, aż do samego porodu, wydaje się, że są po prostu grube. Na rozsądek – wiadomo, że to ciąża, ale do świadomości coś nie dociera. Bycie matką jest tak abstrakcyjne, że nie mieści się w głowie. Czasem trzeba więcej czasu, a czasem – ujrzeć na własne oczy swoje dziecko. Wtedy świat się zmienia. Bywa niestety też tak, że przyszła matka to... madka. 

Żaneta opowiada: – Trafiłam na patologię ciąży, ponieważ byłam po terminie porodu. Spędziłam tam zaledwie dzień, ale to, co widziałam, po prostu mnie zdumiało. Kobiety, które dzieliły ze mną salę, wychodziły grupowo na papierosa. Umawiały się na fajkę, dogadywały się, czy idą na balkon, czy schodzą na dół przed budynek szpitala. 

Dwie z tych kobiet miały cukrzycę ciążową, a ich półki koło łóżka pełne były przekąsek, cukierków i wielkich butelek napojów gazowanych. Gdy przychodziła położna, czasami chowały część rzeczy do szafek. Rozmawiały o tym, co jeszcze "zamówiły" u rodziny, a nie były to zdrowe rzeczy. 

W czasie tego krótkiego pobytu nie mogłam uwierzyć, że nikt nie interweniuje. Lekarze, pielęgniarki, położne przecież musiały widzieć te ciężarne z papierosem w ręku. Znały je, widywały je codziennie i pozwalały truć dzieci – wspomina Żaneta. Aż trudno to skomentować.

Zobacz także:

Pacjentki wybrały. Oto najlepsze położne w Polsce 

"Połóżcie jej lód na brzuchu, bo się wykrwawi". Co się dzieje na kołobrzeskiej porodówce?

"Odmawiam porodu!”. Kobiety walczą o cesarkę na życzenie wszelkimi sposobami

Powiązane
Młodzi mają wszystko, czego zapragną, oprócz dzieci. Pokolenie lat 80. nie może tego zrozumieć
rodzeństwo
Większość Polaków ma mniej dzieci, niż by chciała — tak wynika z badań CBOS z 2023 roku. Idealnie się odnajduję w tej grupie, bo zawsze marzyłam o dużej rodzinie, ale dzieci mam dwoje  i nie będę miała więcej. Myślę, że z podobnych powodów, co większość osób przebadanych w ankiecie CBOS-u.Rodzi się nas coraz mniej, a ci, co mają dzieci, często narzekają. A to na brak czasu, a to na za małe mieszkanie. Nie mówiąc już o wysokich cenach i problemach z edukacją potomstwa. Trudno spotkać gdziekolwiek rodzinę, w której jest więcej niż 3 dzieci. A i tych z trójeczką maluchów jest niewiele. Z drugiej strony jedno dziecko to według wielu z nas za mało. Jedynakowi jest trudno, a rodzice często po latach żałują, że nie mieli więcej dzieci. Ile dzieci tak naprawdę warto mieć? Czy można w ogóle znaleźć odpowiedź na takie pytanie? Będzie trudno, ale spróbujmy.
Czytaj dalej
Pozwól dziecku na tę jedną rzecz, a wychowasz pewnego siebie dorosłego
dziecko maluje farbami
Wszyscy popełniamy błędy. Mieszają nam się daty i pojęcia ze szkoły. Słowa wypadają nam z głowy. Upieramy się przy czymś, chociaż nie mamy racji. Czegoś nie zauważamy, coś przeoczymy. I bardzo się tego wstydzimy.Nikt nam nie powiedział, że popełnianie błędów jest w porządku i każdy ma do nich prawo. My jednak możemy to powiedzieć naszym dzieciom. Dzięki temu dowiedzą się, że błędy mogą być dobrą nauką na przyszłość.
Czytaj dalej