Nie mają prac domowych. W szkole moich dzieci już jest "po nowemu"
Od kwietnia 2024 roku w polskich szkołach ma nie być prac domowych. Jedni się cieszą, inni wołają o pomstę do nieba, bo jak się będą uczyć, co zrobią z wolnym czasem? Patrzymy na tę zmianę, jak na wielki przewrót, coś, co albo odmieni losy naszych dzieci na lepsze, albo przeciwnie - uczyni z nich nierobów.
Mam dwoje dzieci w szkole podstawowej, w której po powrocie z ferii zimowych na uczniów czekała niespodzianka. Już teraz prace domowe - w rozumieniu klepania przykładów, czy rozwiązywania zadań w zeszytach ćwiczeń - przestają mieć prawo bytu. Zamiast spierać się o to, co bezpośrednio nas nie dotyczy, zapytałam dzieci, co brak prac domowych zmieni w ich życiu.
Prace domowe nie znikną, tylko się zmienią
- Już zadają mniej - mówi uczeń siódmej klasy. - Ale to nie jest tak, że wcale nie będą, tylko znikną te głupie prace domowe - wyjaśnia. Mówiąc "głupie" ma na myśli te dotyczące bezsensownego, jego zdaniem, przepisywania. Przekonuje mnie, że nie stanie się mądrzejszy od rozwiązania 30 przykładów z matematyki wg. tego samego wzoru. Może ma rację, ale on radzi sobie w szkole dobrze, nie wszystkim nauka przychodzi tak łatwo.
- Wydaje mi się, że nauczyciele i ci uczniowie z gorszymi stopniami też na tym zyskają. Nauczyciel nie będzie tracił czasu na sprawdzanie ćwiczeń wszystkim, to dłużej będzie mógł tłumaczyć słabszym uczniom, prawda? - pyta, choć chyba lepiej niż ja zna odpowiedź. I tak, pewnie ma rację, bo sprawdzanie prac domowych to i dla nauczycieli średnia przyjemność.
Tego samego wieczora, kiedy poruszyliśmy temat, 13-latek zabrał się za produkcję plakatu na fizykę. - Mamy projekt grupowy: Franek znalazł zdjęcia, Igor przygotowuje proste doświadczenia, a ja robię notkę biograficzną, w szkole to poskładamy i będziemy prezentować - wyjaśnia. Praca domowa nowej ery - wspólna, ciekawa, kreatywna i angażująca. Mój syn siedzi przy biografii fizyka do późnego wieczora. Chętnie opowiada o ciekawostkach, które znalazł.
Nie znoszę robić tych ćwiczeń
10-latek w czwartej klasie czeka do samego końca. Dopiero w niedzielny wieczór zabiera się, bardzo niechętnie do odrabiania historii, choć ten przedmiot ma tylko w poniedziałki. - Bo to jest bez sensu - jęczy. - Czego się nauczę, przepisując z podręcznika do zeszytu ćwiczeń? - pyta. Próbuję mu wyjaśnić, że to przecież chodzi o utrwalenie wiedzy: przez rękę do głowy - tłumaczyli nam przed laty nauczyciele. Tylko że dziś dzieciaki robią całkiem inne notatki.
Już nie zapisuje się słowo w słowo tego, co mówi nauczyciel. Dziś w szkole nie ma sprawdzania zeszytów, te są dla ucznia. Mówimy tu jednak o mapach myśli, bazgrołach, które mają pobudzić pamięć. Tak się teraz uczą. A historię, akurat ma w małym paluszku, podbiera bratu książki "Historia bez cenzury", chętnie ogląda na YouTube kanały historyczne - tak jestem pewna, umie to, więc po co ma pisać?
Tylko co począć z wolnym czasem
Spotkałam się z teorią, że odejście od prac domowych sprawi, że dzieci będą się koszmarnie nudzić. Sama nie wiem, co o tym myśleć - moje się nie nudzą, nie mają kiedy. Dojeżdżają autobusem szkolnym na lekcje, najstarszego nie ma w domu od 6:40 do 16:20 nieomal codziennie. Jak wraca, odpoczywa, zjada obiad i... nie wygląda, jakby się nudził.
- A co będziesz robił, jak już całkiem nie będzie prac domowych? - pytam 10-latka. - Żyć będę - odpowiada znad książki. Może to i trochę patetyczne, ale przecież wiem, że nudzić się nie będzie. Dużo czyta, nie tylko tego co musi, to nasz rodzicielski sukces, bo moje dzieci kochają książki i to te papierowe. Mają zajęcia dodatkowe, które są ściśle związane z ich zainteresowaniami, nie mogą się już doczekać wiosny, bo na horyzoncie szkolny turniej piłki nożnej - obydwa zapisali się do drużyn.
Nie będą znudzeni gnić przy komputerze. Owszem, bywa, że trochę pograją, ale ja też czasem siadam "rekreacyjnie" z komórką. Ale czy to mnie psuje? Nie sądzę. Ich też ta "laba" nie popsuje. Ufam moim dzieciom i wierzę, że świetnie spożytkują zyskany czas.
Będą się więcej ruszać, bo po wiosennym przesileniu trzeba ich siłą ściągać do domu. Budują bazy w pobliskim lesie, jeżdżą na rowerach, grają w piłkę… W świecie, w którym nie brak otyłych dzieci, cieszę się, że ruch ich pociąga, zwłaszcza ten na świeżym powietrzu.
Bez prac domowych? Nie do końca
Szumnie zapowiadany koniec prac domowych wcale nie oznacza, ze dzieci nie będą miały nic zadawane. W szkołach jednak rewolucja jest potrzebna i jeśli nie nastąpi, to z tej skostniałej instytucji uciekną nie tylko nauczyciele, ale też uczniowie. Jak podało Ministerstwo Edukacji i Nauki na dzień 30 września 2023 roku w edukacji domowej było blisko 50 tys. polskich dzieci. Dotąd to wartość niespotykana, bo przed pandemią (rok szkolny 2019/2020) było ich zaledwie 12 tys.
Rekordy popularności wśród uczniów szkół średnich bije Szkoła w Chmurze - to też forma nauki w domu. Obydwie łączy m.in. brak nudy, powtarzalności i prac domowych. Uczeń sam decyduje o tym, w jakim tempie się uczy. Liczy się wiedza, jaką przyswoił przez określony wcześniej okres, np. semestr, a nie "zdawanie na co dzień". W szkole po reformach uczeń ma być bardziej zainteresowany tym, czego się uczy, a mniej zestresowany tym, że czegoś nie zrozumiał, a zostanie o to zapytany.
Długoterminowe projekty sprzyjają szukaniu przyjemności w uczeniu się. Dajmy na to zielnik, który będzie trzeba przygotować przez cały okres wiosenny. Może on zawierać szkice rozwijających się listków, z opisem, czy uczeń zauważył je w parku, czy w lesie. Może zapisać, jakie ptaki spotkał, samodzielnie poszukać informacji czy wróciły z zimowiska, czy może zostały na śnieżną porę roku w Polce. Może zainteresować się życiem fizyka, czy poety, przeczytać trzy tomiki wierszy, których nie omawia się w szkole i wybrać swój ulubiony utwór Kochanowskiego, czy Broniewskiego.
Rozmawiam z moimi dziećmi i ilość plusów ze zmian, jakie wskazują, zdecydowanie przeważa nad minusami, o których mówią sceptycy. Bo my naprawdę mamy mądre fajne dzieciaki. Wystarczy trochę im zaufać!
Zobacz także:
Do toalety tylko z nauczycielem? I dobrze. Nie macie pojęcia, co tam się wyprawia
Wprowadzili w szkołach nietypową zasadę. Wyniki eksperymentu zaskoczyły nawet ich samych
Nowacka chce posłać sześciolatki do szkoły. Rodzice są przerażeni