Jak przeżyć święta w patchworkowej rodzinie i nie zwariować? Wiele zależy od dobrego planu
Urocze, nastrojowe święta w rodzinnej atmosferze, pełnej miłości, śmiechu i wzruszeń są możliwe chyba tylko na filmach. W zwykłych rodzinach bywa różnie, raz trochę lepiej, raz gorzej. Mamy swoje problemy, czasem się kłócimy, bywa, że przez lata pielęgnujemy stare urazy.
Napięcia się zdarzają, a szczególnym przypadkiem rodziny, w której negatywne emocje pojawiają się z wyraźniejszą intensywnością, są tzw. rodziny patchworkowe. Dla wielu z nich Wigilia to prawdziwe wyzwanie. Warto jednak postarać się, by ten świąteczny czas nie był naznaczony nerwami, choćby ze względu na dzieci. Dla nich święta to magia. Nie zabierajmy im tego, nawet jeśli nam daleko jest do magicznego nastroju. Jak to zrobić, radzi psycholożka i psychoterapeutka, Karolina Dzięgielewska-Mastalerz.
Boże Narodzenie ma różne oblicza
Nie ma się co oszukiwać. Boże Narodzenie to trudny czas. Telewizja maluje go nam na złoto i czerwono, pokazuje gwiazdki, bombki, zakochane pary i szczęśliwe dzieci, ale rzeczywistość bywa zgoła inna. Wiele osób przed świętami znajduje się na skraju wytrzymałości. Huk roboty w pracy, a w domu bałagan, bo ciężko ze wszystkim zdążyć. Często oddychamy z ulgą gdy jest już „po”.
Tak to wygląda zwykle w przeciętnej rodzinie. A co dopiero w patchworkowej... Rodzina patchworkowa, to tzw. rodzina zrekonstruowana, czyli składająca się z nowych partnerów, ich dzieci i ich rodzin, oraz wspólnych dzieci. To coraz powszechniejszy model rodziny w Polsce. Szacuje się, że w naszym kraju funkcjonuje milion takich rodzin, a każdą z nich tworzy od kilku do kilkunastu osób. Dużo ludzi i dużo problemów, ponieważ rzadko potrafimy rozstać się „w sposób cywilizowany”.
Święta w takim przypadku to prawdziwe wyzwanie: – Jeśli ludzie się rozstali i zamknęli tę relację, to wszystko powinno udać się bardzo dobrze. Ale jeżeli nadal ten związek w jakimś sensie trwa, z tym że nie ma już miłości, tylko jest nienawiść, złość, odrzucenie, rozczarowanie, to będą się w święta szarpać – mówi nam psycholożka i psychoterapeutka, Karolina Dzięgielewska-Mastalerz z Centrum Pomocy Psychologicznej w Piotrkowie Trybunalskim i w Warszawie. Najbardziej odczuwają to dzieci.
W święta najważniejsze są dzieci
To, czy te święta się „jakoś” udadzą, zależy w dużej mierze od relacji z byłymi partnerami. – Największym problemem jest rozwód, czyli wojna, mówiąc po polsku. Słaba komunikacja – najpierw w związku, a potem przy rozstaniu. Jeśli byli partnerzy nie są w stanie się dogadać, to święta są takim momentem przeciągania liny. A dzieci są często używane do tego, by tę linę przeciągnąć na swoją stronę. To jest najgorsza rzecz, jaką możemy zrobić własnemu dziecku – mówi ekspertka.
Weźmy pod uwagę jedną, kluczową kwestię: nawet jeśli dla nas święta nie są niczym szczególnie sympatycznym, to dla naszych dzieci są magią. – One czekają cały rok na choinkę, Mikołaja. Zawsze podkreślam, by rodzice o tym pamiętali, że dla dzieci to jest bardzo ważny czas. Warto postarać się odpuścić sobie różne złości i animozje i spróbować się porozumieć dla dzieci, żeby miały dobre wspomnienia, a nie takie, że nie lubią świąt. Skoro czekały tyle na te święta, to postarajmy się, by były one spełnieniem ich marzeń – radzi psycholożka.
Żeby nie zwariować – dobrze sobie wszystko zaplanuj
Żeby to się udało, w rodzinie patchworkowej najważniejszy jest dobry plan. To bardzo istotne, by technicznie wszystko było dopracowane, bo w ten sposób wyeliminujemy wiele potencjalnych powodów do spięcia czy nawet kłótni. Ustalmy więc, w jakim gronie się spotykamy, gdzie, w jakich godzinach, co kto robi do jedzenia. A gdy to będzie już jasne, trzeba poinformować dziecko.
– Dziecko powinno wiedzieć, jak w tym roku będą wyglądały święta i dlaczego właśnie tak. Z nastolatkiem może być trochę łatwiej porozmawiać i ustalić, czy mu to pasuje, czy nie, z małym dzieckiem trudniej. Ale chciałabym podkreślić, jeśli chodzi o małe dziecko, zauważmy, że nie jest to żadna paczka, i nie można go sobie ot tak podrzucać ze spotkania na spotkanie. Ono też by chciało trochę pobyć w jednym miejscu, pobawić się z innymi dziećmi, spędzić czas z babcią, dziadkiem i należy to uszanować i wziąć pod uwagę jego uczucia, potrzeby i oczekiwania. Porozmawiajmy więc także z tym małym dzieckiem – jak ono by chciało, żeby te święta wyglądały, i co my możemy z tym zrobić – zaznacza nasza rozmówczyni i dodaje: – Ważne jest także, by nie naciskać, jeśli np. dziecko nie chce iść do nowej rodziny swojego taty, czy mamy. Powinniśmy wyrazić oczywiście, że jest dla nas ważne, by budować tę relację, jednak przymuszanie dziecka, które nie chce iść, da efekt dużo gorszy.
Sprawdzian dojrzałości
Święta w rodzinach patchworkowych są niewątpliwie wyzwaniem, a także sporym wysiłkiem i pewnego rodzaju ryzykiem. Mimo najlepszych chęci i zamiarów coś może jednak się nie udać. To także warto wziąć pod uwagę. – Możemy być napięci, możemy być zdenerwowani i to też jest w porządku. Udawanie, że tego nie ma, jest jakąś formą oszustwa w stosunku do samego siebie – mówi Karolina Dzięgielewska-Mastalerz.
Najbliższe dni w wielu rodzinach będą więc takim sprawdzianem z dojrzałości emocjonalnej. Czy jesteśmy w stanie podejmować decyzje służące porozumieniu? Czy potrafimy, choć na ten krótki czas, wyjść jednak nieco poza strefę swojego komfortu i może trochę się „nagiąć”? Choć nie jest to na pewno łatwe – spróbujmy odpuścić. Weźmy głęboki wdech i przeczekajmy – dla własnych dzieci. Ale i dla siebie samych.
Zobacz także:
Pierniki i serniki dla alergika. Jak przetrwać święta bez ryzyka
Gry planszowe dla dzieci. Jak wybrać tytuł, który bawi i uczy?