Dramat w szkole. Nie żyje 10-latek. Wszystko przez niewielką zabawkę
Kolejna tragedia wstrząsnęła Polską. Jeszcze przed chwilą ludzie z przerażeniem łapali się za głowę na myśli o 12-letniej dziewczynce, która skoczyła z wiaduktu na trasę szybkiego ruchu. Teraz doszło do kolejnego wypadku. Ofiarą jest tym razem 10-latek. Jak mogło do tego dojść?
Fatalny początek marca
Ostatnie dni pokazują, jak niewiele dzieli nasze dzieci od tragedii. Życie jest kruche, a każdy dzień może być tym ostatnim. Nikt jednak nie spodziewał się, że przytrafi się to tak młodym osobom . Niedawno informowaliśmy o prawdopodobnej próbie samobójczej 12-letniej dziewczynki z Warszawy.
Teraz ofiarą tragedii jest 10-letni chłopiec , którego życia niestety nie udało się uratować. Okoliczności zdarzenia nadal bada policja. Wstępne informacje już jednak budzą trwogę. Kto zawinił?

Gdzie doszło do tragedii?
Do zdarzenia doszło w Złotoryi 27 lutego w okolicy godziny 14. Na pogotowie zatelefonował pracownik miejscowej szkoły . Wezwana została karetka do chłopca, który przestał oddychać. W głosie słychać było panikę.
Gdy oddział ratunkowy przybył na miejsce, wokół 10-latka zebrał się spory tłum. Na miejscu zdecydowano, że wymagana jest natychmiastowa reanimacja, która trwała aż godzinę. Następnie dziecko przetransportowano helikopterem do najbliższego szpitala. Jego stan był wówczas oceniany jako bardzo ciężki.

10-letni chłopiec nie przeżył
Chłopiec był podopiecznym ośrodka wychowawczego w Złotoryi. Mimo szybkiej interwencji i transportu śmigłowcem LPR 10-latek nie przeżył. Jak się okazało, doszło do zadławienia podczas zabawy w szkole. Zmarły połknął pionek do gry planszowej, co spowodowało zablokowanie dróg oddechowych, w wyniku czego doszło do niedotlenienia i w konsekwencji do zgonu.
Po długiej walce w szpitalu we Wrocławiu chłopiec zmarł rano 3 marca. Sprawę pada prokuratora, a ciało chłopca zostało przekazane do wykonania sekcji, który być może przybliży dokładnie okoliczności i przyczynę zgonu.