Szkoła zabrała dzieciom telefony. Rodzice się wściekli
Telefony w szkole są tak kontrowersyjnym tematem, jak niegdyś makijaż, czy rozpuszczone włosy. Zdania na ten temat są skrajne. Jedni uważają, że skoro uczeń może z rodzicami skontaktować się z sekretariatu, to telefonu do szkoły nosić nie powinien wcale. Inni przypisują telefonowi zapewnienie bezpieczeństwa uczniom, ba w wielu szkołach właśnie z prywatnych aparatów dzieci korzystają w czasie zajęć na polecenie nauczyciela.
W platformie X (dawniej Twitter) pojawił się wpis ze zdjęciem kontrowersyjnej, zdaniem niektórych, deklaracji, którą szkoła kazała podpisać uczniom. Oburzenie internautów budzi zwłaszcza jeden zapis.
Uczeń z telefonem w szkole: tak czy nie?
Szczerze mówiąc ciężko tu znaleźć złoty środek. Bo oczywiście rodzic powinien wpajać dziecku szacunek do nauczycieli, uczeń nie powinien korzystać z aparatu w celach rozrywkowych w czasie lekcji. Koniec i kropka. Jednak warto pamiętać, że już w szkołach podstawowych zdarza się, że uczniowie rozwiązują testy online (na polecenie nauczyciela) i wówczas telefon się przydaje.
Nie ma mowy o fotografowaniu i nagrywaniu nauczycieli i kolegów bez ich zgody i to akurat reguluje prawo. Jednak, i biorę za te słowa pełną odpowiedzialność, dziś dzieci telefon w szkole mieć powinny. Zwłaszcza jeśli samodzielnie docierają do placówki i/lub z niej wracają. Przypomnę tu swój tekst sprzed kilku tygodni. Telefon nie jest "narzędziem szatana" i na dorosłych spada odpowiedzialność nauczenia dziecko, jak i kiedy można z niego korzystać. To swoiste zasady kultury.
Fot. Canva
Czy szkoła może zabrać telefon uczniowi?
Szkoła może zabronić używania telefonów w czasie lekcji i jest to w pełni zasadne i logiczne. Jednak zgodnie z prawem, nie można uczniowi telefonu odebrać bez jego zgody (jeśli jest pełnoletni) lub zgody jego opiekuna prawnego, który de facto jest właścicielem urządzenia. Tym bardziej budzi niepokój, że niektóre szkoły żądają od uczniów złożenia urządzeń w depozycie.
W serwisie X (dawniej Twitter) uczennica liceum, podpisująca się jako Wikusia, opublikowała jakiś czas temu zdjęcie kartki, którą uczniowie jej szkoły mają podpisać. Na owej karteczce czytamy, że uczniowie na czas zajęć lekcyjnych mają złożyć telefony w depozycie. Do tego celu przygotowano specjalne organizery. Uczeń swój aparat ma włożyć do przegródki ze swoim numerem w dzienniku i może go odebrać po zakończeniu zajęć.
A jeśli ukradną? No trudno
Jednak to dopiero początek, bo największe kontrowersje budzi fakt, że uczeń cały czas odpowiada za swój telefon. Niezależnie od tego, czy zostanie on uszkodzony, czy skradziony. Smartphony, które często kosztują powyżej tysiąca złotych, chroni zapis, że uczeń zobowiązuje się odbierać tylko swój aparat. Czyli - uczniowie mają zaufać kolegom i wierzyć, że wszyscy w szkole są uczciwi Jeśli ktoś telefon ukradnie - to właściciel bierze za tę kradzież odpowiedzialność.
Komentujący tę kartkę nie kryją swojego zdziwienia propozycją szkoły. Bo jak uczeń ma odpowiadać za urządzenie, którego jest właścicielem, jeśli nie ma go na oku? "Nie rozumiem, dlaczego szkoły mają taki problem z telefonami. Prawda jest taka, że jak uczeń szanuje nauczyciela i/lub chce się czegoś nauczyć, to nie będzie korzystać z telefonu, a takie coś tylko doprowadzi do tragedii" - komentują niektórzy, inni zastanawiają się, dlaczego szkoła chce kontrolować własność pełnoletnich uczniów.
Szkoła jest bezradna?
Prawo mówi jasno: "Szkoła nie ma jednak uprawnień do rekwirowania przedmiotów należących do uczniów. Osoby pełnoletnie lub rodzice osób niepełnoletnich mogą w każdej chwili zażądać zwrotu należących do nich, a przetrzymywanych przez szkołę, rzeczy. Pozbawienie prawa korzystania z telefonu po zakończeniu zajęć może być stosowane jako środek wychowawczy w stosunku do niepełnoletnich uczniów, powinno się to jednak odbywać za wiedzą i zgodą ich prawnych opiekunów, zgodnie z postanowieniami statutu" - czytamy na stronie Rzecznika Praw Obywatelskich.
Nie brakuje jednak głosów, że współczesna młodzież jest uzależniona od ekranów i faktycznym problemem jest to, że uczniowie nie są w stanie wytrzymać 45 minut bez telefonu. Może, zamiast zabraniać i zabierać warto byłoby w szkole przeprowadzić zajęcia z cyberbezpieczeństwa, ale i cyberkultury? Wtedy moglibyśmy wychowywać społeczeństwo, które jest odpowiedzialne i świadome, a nie tylko cwaniaków, którzy wiedzą, jak obejść system.
Zobacz także:
Skandal w jednej ze szkół! Katechetka kazała opowiadać dzieciom o miejscach intymnych
Bili, kazali klękać, zniszczyli rower. Grupa nastolatków znęcała się nad 9-letnim chłopcem
Już się zaczęło. Nauczyciele katują dzieci sprawdzianami na potęgę