Młodzież nie radzi sobie z językiem polskim. "Są dzieci, którym w domu nikt nie przeczytał ani jednej książki"
Wnioski, jakie płyną z tegorocznych matur z języka polskiego, są bardzo smutne. Polska młodzież coraz gorzej posługuje się swoim językiem ojczystym. A kiepskie wyniki na maturze to może być ich najmniejszy problem. Bo dorosłych, którzy nie potrafią poprawnie się wypowiadać, czeka trudna przyszłość.
Portal wiadomości.radiozet.pl rozmawiał z Aleksandrą Korczak – nauczycielką języka polskiego, etyki i filozofii, która została wyróżniona w konkursie Nauczyciel Roku. Pani Aleksandra miała wątpliwą przyjemność sprawdzać tegoroczne matury z języka polskiego. I jak sama mówi, jest porażona tym, jak bardzo dzisiejsza młodzież nie radzi sobie z językiem polskim.
Tragiczny poziom języka na maturach
Aleksandra Korczak po sprawdzaniu tegorocznych matur z języka polskiego była zdruzgotana poziomem języka polskiego, jaki zaprezentowali na nich uczniowie. Mówi, że wiele osób ma trudność ze sformułowaniem poprawnego zdania złożonego, a w większości arkuszy pojawiają się te same błędy językowe. Pisanie to jedno, bo uczniowie mają ogromne trudności także z mówieniem.
Ogromna większość dzisiejszych nastolatków nie jest w stanie skonstruować kilkuminutowej wypowiedzi bez stosu błędów, powtórzeń. Regres umiejętności mówienia jest porażający.
-mówi ekspertka. Dodaje też, że młodzież używa słów bez zrozumienia ich znaczenia i nie potrafi poprawnie odmieniać przez przypadki. Nagminne jest też stosowanie tzw. kalek z języka angielskiego w sposób kompletnie pozbawiony sensu.
Dwa razy w ciągu jednego dnia zetknęłam się też ze zdaniem, że „jakiś problem ma koneksję do czegoś”. W ogóle nie rozumiałam, o co chodzi. Musiałam się dłużej zastanowić i dopiero wpadłam na to, że chodzi o angielskie „connection”, czyli „powiązanie z czymś”, które maturzyści spolszczyli do „koneksji”. Owszem, jest to ta sama rodzina wyrazów, ale w języku polskim ma zupełnie inne zastosowanie.
Lekcje polskiego nie działają
Według Aleksandry Korczak w liceach jest za mało lekcji polskiego. Do niedawna było ich sześć tygodniowo, a teraz jest zaledwie cztery. Nauczycielka zwraca też uwagę na fakt, że w trzydziestoosobowej grupie nie da się efektywnie pracować:
(...)lekcje języka angielskiego prowadzone są w 15-osobowych grupach. Nauczyciel ma wtedy o wiele większe możliwości zadbania o to, by każdy się wypowiedział. Jeżeli na lekcjach polskiego jest 30 osób, to może się zdarzyć, że przez cztery lata liceum ktoś nie odezwie ani razu.
Ale przecież polski to język ojczysty. Posługujemy się nim na co dzień. Co więc jest nie tak? Problem polega na tym, że w życiu codziennym młodzi ludzie nie mają okazji używać bardziej skomplikowanych zdań czy zwrotów. A do tego coraz mniej z nich sięga po książki. Poza lekturami, do których się zmuszają, większość nastolatków w ogóle nie czyta. Ogromny wpływ na to, jak mówią i piszą młodzi ludzie po polsku, ma to, z jakich domów pochodzą.
Rodzice nie dbają o ich rozwój intelektualny
Bardziej niż kiedykolwiek utrwala się podział na uczniów, których rodzice mają więcej czasu na rozmowy z nimi i uczniów, którzy wracają do domu i nikt ich nie pyta, jak było w szkole. Są osoby, które mają nawyk czytelniczy wyniesiony z domu, pewne zaplecze intelektualne, ale też ekonomiczne, więc mogą pozwolić sobie na dodatkowe zajęcia. I są osoby, których rozwojem intelektualnym nikt się w domu nie opiekuje.
Wpływ rodziców na sposób mówienia, a co za tym idzie cały potencjał intelektualny dziecka, zaczyna się dużo wcześniej niż w szkole. Ogromne znaczenie ma nie tylko to, jak i czy w ogóle rodzice z dzieckiem rozmawiają:
Są dzieci, którym w domu nikt nie przeczytał ani jednej książki. To wszystko rzutuje na potencjał wypowiadania się.
To prawda. Nie tylko młodzież przestaje czytać książki. Dorośli robią dokładnie to samo. A co gorsza przestają czytać także swoim dzieciom, przez co pozbawiają je bardzo ważnego bodźca do rozwoju mowy, wzbogacania słownictwa i do rozwoju intelektualnego w ogóle.
Nie poradzą sobie w życiu
Nieumiejętność poprawnej wypowiedzi to nie tylko problemy w szkole. Młodzież, która dzisiaj nie potrafi sklecić zdania na maturze, nie poradzi sobie w dorosłym życiu. Aleksandra Korczak mówi:
(…)młodzież będzie nieporadna społecznie. Będzie się krępowała podejść do nauczyciela, wychowawcy, załatwić jakieś sprawy w sekretariacie. A w przyszłości takie osoby nie będą walczyć o swoje prawa pracownicze, nie będą protestować, gdy stanie im się krzywda.
(…) Co to za obywatel, który nie potrafi wyartykułować swoich potrzeb, praw. To nie jest wina uczniów, nauczycieli, tylko systemu, sposobu organizacji lekcji i obecnej formuły podstawy programowej
Rozmowa z ekspertką maluje bardzo smutny obraz kondycji intelektualnej współczesnej młodzieży. Trzeba też wziąć poprawkę na to, że ogromny wpływ na to jak mówią, ma świat wirtualny, w którym spędzają sporą część każdego dnia.
Na to, jak działa szkoła, mamy minimalny wpływ. Na czas spędzony przez dziecko w Internecie także. Jako rodzice powinniśmy się więc skupić na tym, co zmienić możemy. Czyli przede wszystkim jak najwięcej z dziećmi rozmawiać. Nawet tymi nastoletnimi, z którymi czasem może być ciężko znaleźć wspólny język.
Ma to ogromne znaczenie dla ich przyszłości. Nie tylko dlatego, że będzie im łatwiej w życiu, gdy będą potrafili poprawnie się wypowiadać. Ale także dlatego, że ich dorosłe życie w dużej mierze zależy od relacji z rodzicami, której nie da się zbudować bez rozmowy.
Zobacz także:
Tak wychowasz dziecko z niesamowitą inteligencją. Przestrzegaj tej jednej zasady
Wyniki egzaminów: "To przepaść". Chłopcy uczą się dużo słabiej niż dziewczynki
Nowy pomysł MEN spotkał się z ostrym protestem. Katecheci idą na zwarcie